Witajcie w wątku zupełnie teoretycznym, zainspirowanym poniekąd tym co mówił Ryś w wątku ostatnio (na zasadzie 'a co jeśli ma rację/co zrobić by miał rację').
Otóż zastanawiam się czy jest: a) uzasadnienie/powód/potrzeba, oraz b) sposób by organizacja typu hackerspace opłacała swoich członków?
Czy wiązałoby się to z generowaniem przychodu? Jak? Jak zasoby byłyby rozdzielane? Czy działalność spółdzielcza ma tu coś do rzeczy? In b4 Valve. Czy stoi to w sprzeczności z ideą Hackerspace'u?
Założenie z którego tak trochę wychodzę jest następujące: są rzeczy za które nikt nie zapłaci, a muszą być zrobione: for the lulz, or for the benefit of humankind.
Akuratnie może nie jest to praktyka powszchna w PL (małe i biedne NGOsy są zwykle) ale i u nas się zdarza że organizacje zatrudniają na etatach "funkcyjnych" - od PR, księgowości, administracji. HSy nie powinny być jakimś wyjątkiem.
Samo utrzymanie przestrzeni - cały wysiłek organizacyjny typu rachunki, logistyka, konserwacja infrastruktury - jest zadaniem absorbującym. Można go robić kolektywnie - ale jeśli jedna/kilka osób zrobi to efektywniej, to czemu im nie zapłacić za to? Mowa oczywiście o pracy w odpowiednim wymiarze czasu i wykonywanej porządnie. Niektórzy lubią takie robótki administracyjne, a co ważne, zdejmuje to innym, członkom część "nudnych" obowiązków z głowy i z kalendarza, a uwolnione w ten sposób zasoby mogą przeznaczyć na swoje projekty.
Absolutnie przeciwny jestem płaceniu za pomysły, zy projekty - HSy powinny być miejscami wolnego, otwartego przepływu idei, z czym pieniądz się kłóci. Powinno w nich zostać również dość miejsca na działalność wolontaryjną - a zatrudnieni/opłacani mogą być ci, którzy faktycznie wpływają na "wzrost wydajności" przestrzeni.
Kwestię finasowania poruszę potem, bo późno i niewygodna komórka, rzucę tylko tyle że spółdzielnia (firma) a kolektyw (organizacja) to sprawy bardzo różne, choć z podobnego pnia. IMHO HSy nie powinny prowadzić dzialnosci komercyjnej, li i jedynie bilansując się z pozarynkowych źródeł. Wiem, wizja conieco utopijna, ale pomarzyć warto...
Temat bardzo na plus, na pewno jeszcze coś tu zapostuję, jak czas pozwoli.
On 2014-12-04 01:58, nycek wrote:
HSy powinny być miejscami wolnego, otwartego przepływu idei, z czym pieniądz się kłóci.
No nie zgadzam się.
Z tym się kłóci maksymalizacja zysku, a nie pieniądz.
Bez 'pieniądza' lub dowolnego innego wymiennego zasobu materialnego (złoto, mikroczipy, biomasa, etc) nie nastąpiłaby centralizacja zasobów niezbędna do zrobienia rzeczy stanowiących podstawę naszej cywilizacji.
Pieniądz nie jest ani zły ani dobry. To że ludzie wydają pieniądz na rzeczy 'złe' nie nadaje mu wartości - nadaje wartość ludziom co najwyżej.
hej,
Temat trudny. Z tego co wiem, niektóre HSy funkcjonują w taki sposób, że jest jakaś osoba / kilka osób, które praktycznie "są na etacie" w spejsie -- w sensie: siedzą prawie non-stop, pilnują porządku (!) a przy okazji zajmują się wyszukiwaniem projektów / zleceń / grantów -- oraz namawianiem ludzi, żeby wzięli w tym udział. W ten sposób pozyskane pieniądze idą na spejs (minus w jakiś sposób umówione wynagrodzenie dla tego "dozorcy" i ew. uczestników danego projektu).
To by się pewnie dało zrobić. Byłyby plusy (np. porządek w spejsie :) ). Ale jest szereg pytań: 1/ Czy mamy taką osobę, która by się podjęła bycia takim adminem? 2/ Czy osoba byłaby w stanie na siebie zarobić? 3/ Oraz skutecznie namawiać ludzi do udziału w tych projektach? 4/ Czy nie spowodowałoby to powstanie podziału w spejsie na "zarabiających" i "darmozjadów" co tylko przeszkadzają w robieniu projektów? 5/ Czy nie spowodowałoby to sytuacji typu: "koleś, idź do domu, bo nam tu zajmujesz miejsce a my tu projekt za $$$ robimy"?
itd. itp.
To by wymagało większej dyskusji. Bo być może taki układ (ze wszystkimi konsekwencjami) części osób by pasował. Ale pewnie nie wszystkim. Nie do takiego hakerspejsu się zapisywaliśmy :) To by była zmiana na poziomie przepisania konstytucji :)
On 2014-12-04 12:29, Jarosław Górny wrote:
). Ale jest szereg pytań: 1/ Czy mamy taką osobę, która by się podjęła bycia takim adminem?
Jeżeli to nie wynika z motywacji oddolnej, to może wynikać z finansowej.
2/ Czy osoba byłaby w stanie na siebie zarobić?
No tak, raczej.
3/ Oraz skutecznie namawiać ludzi do udziału w tych projektach?
Powrotem do korpopracy :)
Niech podniesie ręke ten kto nie siedział by w HSie 24/7 gdyby oznaczało to że nie musi jutro iść do roboty, a i tak dostawał kasę zeby robić fajne rzeczy które pozostają FLOSSowe.
4/ Czy nie spowodowałoby to powstanie podziału w spejsie na "zarabiających" i "darmozjadów" co tylko przeszkadzają w robieniu projektów?
A teraz powstał? Nie. Jak jest jakiś problem to jest po prostu 'dude don't fucking do that'. Za dobrze się znamy wszyscy, i za dużo tematów wspólnych mamy.
5/ Czy nie spowodowałoby to sytuacji typu: "koleś, idź do domu, bo nam tu zajmujesz miejsce a my tu projekt za $$$ robimy"?
Nie. Raczej "Słuchaj, za pół godziny/trzy godziny/sześć dni skończymy, bardzo teraz potrzebujesz tego?" Y/N "OK to umówmy się że za 20 min zrobimy przerwę i działaj. Albo kupujesz drugie stanowisko :P
itd. itp.
To by wymagało większej dyskusji. Bo być może taki układ (ze wszystkimi konsekwencjami) części osób by pasował. Ale pewnie nie wszystkim. Nie do takiego hakerspejsu się zapisywaliśmy :) To by była zmiana na poziomie przepisania konstytucji :)
Moim zdaniem nie. To tak jakby powiedzieć że arduino to dziwki bo zarabiają na sprzedawaniu elektroniki której wszyscy potrzebują. Btw, 90% arduino w HSie, pomimo całego ideolololo, to podróbki z hin. Support your company much? Tak samo Ultimaker ma olbrzymie straty jako projekt OSHW przez hiny. I makerbot tak samo miał dopóki był OSHW. Żarcie vs ideologia - 1:0, people don;t give a shit. I want the ideologia, but I don't want the people to HAVE TO GIVE A SHIT. Because then I can make my things the way I want to make them, and both sides can retain shit for ever and still get food/product!
Tak sobię myślę: HSy mają markę. Jaką taką. Muszą o nią dbać w każdym razie. Teoretycznie, HS mógłby wykorzystać ją do crowdfundingu pierdoletów, albo sprzedaży rzeczy zrobionych przez członków. Byłoby mega gdyby nie musieć crowdfundzić przez serwisy które ździerają z usera mnóstwa kasy. I znów: kwiczenie że komercha. Moim zdaniem nie komercha, tylko bardziej hipsteryzm i zmanierowanie: Q: Ej jaram się że zrobiliście w swoim HSie XYZ, i bardzo chciałbym go kupić! Czy możecie mi go sprzedać? A1: Masz wszystko na githubie, zrób sobie to sam, co za problem, rąk nie masz? to takie proste, lel noob. A2: No mieliśmy 5 sztuk ale się rozeszły, a więcej nam się nie chce robić, bo mamy imme projekty. Usiądż na chuju, powodzenia.
Nie bardzo to widzę jako racjonalne i dorosłe emocjonalnie zachowania. To takie trochę kupowanie Hummera. Z resztą spotkałem się kilka razy z HSie z zachowaniem typu 'My skillz give me bigger cock than yours'.
Bardzo mnie razi to że ludzie którzy na co dzień pracują w korporacjach których nie cierpią, lub cierpią i są zadowoleni z kasy (a korpo ma jej 10x więcej na ich pracy), wieczorami są bad haxorzami dissującymi te same korporacje i pieniądz. Nie widzę tu żadnego umiarkowania i logiki, tak jakby mózgi się ludziom wyłączały gdy myślą o pieniądzach.
Komercjalizacja projektów miałaby zajebiste zalety: członkowie dostawaliby kasę, HS by dostawał kasę, ludzie by dostawali produkt. NGOsy by dostawały kasę od HSu na pałowanie głupich decyzji polityków. HS nie miałby problemu z miejscówą. Mielibyśmy w nim zajebisty sprzęt. I wszystko to na komercjalizacji FLOSSowych projektów które rozpieprzają rynek korporacjom.
Jak bardzo by to się różniło od startupowo-komercyjengo klimatu, i jak bardzo by to było wydajniejsze?
Kuźwa a nie miało być rantu. Sorry, mam nadzieję że część z tego robi sens. Wracam do roboty :P
A swoją drogą, OT:
W dniu 4 grudnia 2014 19:04 użytkownik spin@hackerspace.pl napisał:
On 2014-12-04 12:29, Jarosław Górny wrote:
). Ale jest szereg pytań: 1/ Czy mamy taką osobę, która by się podjęła bycia takim adminem?
Jeżeli to nie wynika z motywacji oddolnej, to może wynikać z finansowej.
Co nie zmienia faktu, że nie wiemy, czy mamy taką osobę, która by się takiej funkcji podjęła.
2/ Czy osoba byłaby w stanie na siebie zarobić?
No tak, raczej.
Myślę, że to jest kwestia, na którą składa się zbyt dużo czynników, żeby ot tak teraz to skwitować "no tak, raczej". Nie wiedząc kto to miałby być, kto by mu pomagał w tych projektach, ile tych projektów byłby w stanie znaleźć, ogarnąć, skończyć, rozliczyć, dostać za nie pieniądze. Ta deklaracja zupełnie mnie nie przekonuje :)
3/ Oraz skutecznie namawiać ludzi do udziału w tych projektach?
Powrotem do korpopracy :)
Niech podniesie ręke ten kto nie siedział by w HSie 24/7 gdyby oznaczało to że nie musi jutro iść do roboty, a i tak dostawał kasę zeby robić fajne rzeczy które pozostają FLOSSowe.
No np. ja. Raz, że nie uśmiecha mi się praca 24/7, dwa, ze względu na różne zobowiązania staram się pracować w miejscach, które dają mi w miarę niezłe poczucie stałości dochodów. (podkreślam: *w miarę niezłe* -- inb4 "dude, dzisiaj żadna praca nie jest pewna" -- tak, wiem). Dlatego raczej nie rzuciłbym pracy, żeby robić projekty w haesie. No, może gdyby ten model w HS-WAW funkcjonował skutecznie ze 3-4 lata już -- może wtedy tak.
4/ Czy nie spowodowałoby to powstanie podziału w spejsie na "zarabiających" i "darmozjadów" co tylko przeszkadzają w robieniu projektów?
A teraz powstał? Nie.
Oczywiście, że nie powstał, bo póki co nie mamy tego problemu. Nie mamy konfliktu dwóch grup, bo jest tylko jedna grupa ;)
Jak jest jakiś problem to jest po prostu 'dude don't fucking do that'. Za dobrze się znamy wszyscy, i za dużo tematów wspólnych mamy.
Teraz tak. Ale pieniądze potrafią wprowadzić konflikty w zgodnej grupie.
5/ Czy nie spowodowałoby to sytuacji typu: "koleś, idź do domu, bo nam tu zajmujesz miejsce a my tu projekt za $$$ robimy"?
Nie. Raczej "Słuchaj, za pół godziny/trzy godziny/sześć dni skończymy, bardzo teraz potrzebujesz tego?" Y/N "OK to umówmy się że za 20 min zrobimy przerwę i działaj. Albo kupujesz drugie stanowisko :P
Tak, w teorii to wszystko jest bardzo proste.
itd. itp.
To by wymagało większej dyskusji. Bo być może taki układ (ze wszystkimi konsekwencjami) części osób by pasował. Ale pewnie nie wszystkim. Nie do takiego hakerspejsu się zapisywaliśmy :) To by była zmiana na poziomie przepisania konstytucji :)
Moim zdaniem nie. To tak jakby powiedzieć że arduino to dziwki bo zarabiają na sprzedawaniu elektroniki której wszyscy potrzebują.
To nie ma nic wspólnego z tematem. Mówimy tutaj o sytuacji gdzie mamy świetlico-klubo-warsztat, działający w tej chwili na jakichś zasadach. I o tym, jak te zasady by się zmieniły, gdyby w ramach tego świetlico-klubo-warsztatu powstała (mniej lub bardziej regularna) firma, z pracownikami, deadlinami, budżetem, i całym ciśnieniem związanym z kasą.
Btw, 90% arduino w HSie, pomimo całego ideolololo, to podróbki z hin. Support your company much? Tak samo Ultimaker ma olbrzymie straty jako projekt OSHW przez hiny. I makerbot tak samo miał dopóki był OSHW. Żarcie vs ideologia - 1:0, people don;t give a shit. I want the ideologia, but I don't want the people to HAVE TO GIVE A SHIT. Because then I can make my things the way I want to make them, and both sides can retain shit for ever and still get food/product!
Ej, spin, ostro tutaj popłynąłeś. Srsly :P Kompletnie nie czuję żadnego związku z tym czego (chyba) dotyczy ta dyskusja :P
Tak sobię myślę: HSy mają markę. Jaką taką. Muszą o nią dbać w każdym razie. Teoretycznie, HS mógłby wykorzystać ją do crowdfundingu pierdoletów, albo sprzedaży rzeczy zrobionych przez członków.
Jak najbardziej tak.
Byłoby mega gdyby nie musieć crowdfundzić przez serwisy które ździerają z usera mnóstwa kasy.
Oczywiście.
Bardzo mnie razi to że ludzie którzy na co dzień pracują w korporacjach których nie cierpią, lub cierpią i są zadowoleni z kasy (a korpo ma jej 10x więcej na ich pracy), wieczorami są bad haxorzami dissującymi te same korporacje i pieniądz. Nie widzę tu żadnego umiarkowania i logiki, tak jakby mózgi się ludziom wyłączały gdy myślą o pieniądzach.
Może tak samo znielubiliby hackerspace, gdyby musieli siedzieć w nim nie z własnej woli, tylko dlatego, że zobowiązali się zrealizować projekt za grubą kasę... i nagle zorientowali się, że hackerspace stał się po prostu firmą w której pracują, a nie świetlico-klubo-warsztatem, do którego przychodzą dla przyjemności?
To była taka złota myśl Marka Twaina w Przygodach Tomka Sawyera chyba, że każda czynność, nawet najbardziej przyjemna, natychmiast przestaje sprawiać frajdę, jak ci ktoś za nią zacznie płacić :P
Komercjalizacja projektów miałaby zajebiste zalety: członkowie dostawaliby kasę, HS by dostawał kasę, ludzie by dostawali produkt. NGOsy by dostawały kasę od HSu na pałowanie głupich decyzji polityków. HS nie miałby problemu z miejscówą. Mielibyśmy w nim zajebisty sprzęt. I wszystko to na komercjalizacji FLOSSowych projektów które rozpieprzają rynek korporacjom.
Tak, to są wszystko plusy. Jednak sam fakt istnienia tych plusów nie odpowiada jeszcze na wątpliwości -- chociażby te, które sformułowałem w poprzednim mailu. W tej chwili ta dyskusja wygląda mniej więcej tak:
spin> ej, zróbmy wspólnie projekt za kasę! ja> no spoko, ale co będzie, jeśli się w trakcie realizacji pokłócimy o tę kasę? spin> nie, no serio, zróbmy wspólnie projekt za kasę, będzie zajebiście!
Jak bardzo by to się różniło od startupowo-komercyjengo klimatu, i jak bardzo by to było wydajniejsze?
Tego nie wiem. Natomiast, again, to jest HS a nie startup. Ani korporacja. Ludzie zapisywali się do HSu, gdzie na dzień dobry była im przedstawiana jakaś tam filozofia jego działania. Nikt nie wspominał słowem o tym, że HS to startup. Ani korporacja.
Dla części członków HS jest fajny właśnie dlatego, że nie jest firmą. Że przychodzi się kiedy ma się czas. I robi się to, na co ma się ochotę. I jak się ma ochotę. Bez deadline'ów, których w pracy mamy po dziurki.
Ty proponujesz (tak mi się wydaje), rozkręcenie startupu w oparciu o osoby, które znasz z HSu. Ja np. nie mam z tym żadnego problemu. I niech nawet ten startup korzysta z pomieszczeń HSu. Ale może bezpieczniej (i dla startupu i dla HSu) od początku wyraźnie te dwa organizmy wyraźnie oddzielać? Nie próbować przekonwertować HSu w startup :)
Kuźwa a nie miało być rantu. Sorry, mam nadzieję że część z tego robi sens. Wracam do roboty :P
No robi, robi. Cześć na pewno. Jednak np. ja nadal mam dokładnie te same wątpliwości, które miałem :P
On 2014-12-04 22:11, Jarosław Górny wrote:
Może tak samo znielubiliby hackerspace, gdyby musieli siedzieć w nim nie z własnej woli, tylko dlatego, że zobowiązali się zrealizować projekt za grubą kasę... i nagle zorientowali się, że hackerspace stał się po prostu firmą w której pracują, a nie świetlico-klubo-warsztatem, do którego przychodzą dla przyjemności?
Nie o tym mówię. Mówię że ktoś zrobił coś fajnego, przychodzi do niego druga osoba, mówi 'O, ale fajne, czy moge to wypchnąć na rynek?'., Zgodnie z ustalonym statutowo protokołem i podziałem przychodów.
Nie będę się rozwodził nad tym czym różnią się takie projekty od pracy. Jedną cechą jest to że się kończą, i można zrobić coś nowego. SPawn-and-die, move along. Tak jabyś zrobił Oculusa albo Cupcake'a, sprzedał tego w piździec, i poszedł robić frytki z salsą. Drugą cechą jest to że zaczynamy je dla zabawy, i jeżeli nie są zabawą, to umierają.
Jeżeli masz projekt, osobę która ogarnie finansowo, ludzików któzy go stworzyli, i zasób finansowy, to bierzesz drony, tak jak robią to korpo, żeby projekt dokończyły. Żeby wziąć za niego należne zasoby, i dać go ludziom do ręki, polepszajć tym samym the human condition. In b4 kurzweil, singularity, and Einstein's mom.
Zasada jest taka, ze jak jedna osoba ogarnięta mówi trzem w miarę ogarniętym osobom co mają robić, to produktywność (w zadanych warunkach, o które trzeba zadbać) rośnie. Taki projekt mógłby być podstawą do stworzenia _czasowej_ mikrostruktury hierarchicznej z ludzi nie będących członkami HSu, i tu pojawiłyby się bardzo ciekawe mechanizmy imvho.
To była taka złota myśl Marka Twaina w Przygodach Tomka Sawyera chyba, że każda czynność, nawet najbardziej przyjemna, natychmiast przestaje sprawiać frajdę, jak ci ktoś za nią zacznie płacić :P
Twain posuwał murzynkę z posesji obok. Liek, rly. Cenię go jako pisarza, ale nie uważam że we wszystkim miał rację. Poza tym ten tekst romantyzuje, a to co piszę jest prawie zupełnie wyzute z jakiegokolwiek romantyzmu.
Komercjalizacja projektów miałaby zajebiste zalety: członkowie dostawaliby kasę, HS by dostawał kasę, ludzie by dostawali produkt. NGOsy by dostawały kasę od HSu na pałowanie głupich decyzji polityków. HS nie miałby problemu z miejscówą. Mielibyśmy w nim zajebisty sprzęt. I wszystko to na komercjalizacji FLOSSowych projektów które rozpieprzają rynek korporacjom.
Tak, to są wszystko plusy. Jednak sam fakt istnienia tych plusów nie odpowiada jeszcze na wątpliwości -- chociażby te, które sformułowałem w poprzednim mailu. W tej chwili ta dyskusja wygląda mniej więcej tak:
spin> ej, zróbmy wspólnie projekt za kasę! ja> no spoko, ale co będzie, jeśli się w trakcie realizacji pokłócimy o tę kasę? spin> nie, no serio, zróbmy wspólnie projekt za kasę, będzie zajebiście!
Tak, dokładnie tak. Ponieważ ważniejsze jest robienie niż przewidywanie. To pierwsze jest pewne, to drugie - nigdy. Vide: prognoza pogody. Jak będziesz działał, jest realna szansa że zmienisz status quo, na lepsze lub gorsze. Jak nie będziesz działał, nie ma szansy że zmienisz status quo.
Ja widzę że status quo jest zły jak brudny jamnik, i mam ochotę poeksperymentować, więc przyjąłem pewne założenie i robię symulację :) jak już kiedyś powiedziałem: jestem za rozwiązywaniem problemów jak się pojawią. Dobrze mieć problemy, bo wiemy co można zrobić, i gdzie jest pole do udoskonaleń. Jak możesz rozwiązać problem wcześneij, to super. Jak nie, to zaczekaj aż do niego się dobijesz, i kombinuj ze zmiennymi które wtedy będą dla Ciebie dostępne.
Jak bardzo by to się różniło od startupowo-komercyjengo klimatu, i jak bardzo by to było wydajniejsze?
Tego nie wiem. Natomiast, again, to jest HS a nie startup. Ani korporacja. Ludzie zapisywali się do HSu, gdzie na dzień dobry była im przedstawiana jakaś tam filozofia jego działania. Nikt nie wspominał słowem o tym, że HS to startup. Ani korporacja.
Dla części członków HS jest fajny właśnie dlatego, że nie jest firmą. Że przychodzi się kiedy ma się czas. I robi się to, na co ma się ochotę. I jak się ma ochotę. Bez deadline'ów, których w pracy mamy po dziurki.
Nie zgadzam się, dla ludzi HS może być fajny dlatego że mają negatywne skojarzenia z firmami, z pieniędzmi, z działaniem rynkowym, nie dlatego że firmy i pieniądze są obiektywnie złe. Zły jest sposób w który operują. Chociaż zły nie jest dobrym słowem, lepszym byłoby: suboptymalny, oraz o niewłaściwych priorytetach.
I to mi sie nie podoba, ponieważ jeśli ta motywacja jest prawdziwa, to powoduje że HS jest 'safety valve' ciśnień które w innej sytuacji doprowadziłyby do działań antysystemowych z powodu megawkurwu.
W obecnym stanie, FLOSS, OSHW i hackerspaces służą systemowi, wspierają go, dając ujście frustracji członków, dając im poczucie spełniania misji, iluzje władzy i misji społecznej, jednocześnie upewniając się że mają stosunkowo mały wpływ na wydarzenia wkoło nich, i nie wchodzą w paradę startupom które są kanibalizowane przez korpo (Jak myślicie, kto kupi Organovo? ja stawiam na Monsanto). Staje się elementem Chleba i Igrzysk.
Nikt nic nie zrobił jak Makerbot się sprzedał i zaczął patentować rozwiązania wcześniej opublikowane na FLOSSowych licencjach. A jak się GNOME obesrało jak pozew trzeba było wytoczyć?
Jest cała wielka machina która próbuje z Ciebie zrobić hipisa żebyś nie działał skutecznie, i żeby pod nosem można było Ci przepchnąć cenzurę internetu, bo nic nie zrobisz, bo nic zrobić nie możesz, bo nie zabezpieczyłeś sobie zasobów kiedy był na to czas. 'Z motyką na słońce', a 'miałeś, Chamie, złoty róg'.
Ty proponujesz (tak mi się wydaje), rozkręcenie startupu w oparciu o osoby, które znasz z HSu. Ja np. nie mam z tym żadnego problemu. I niech nawet ten startup korzysta z pomieszczeń HSu. Ale może bezpieczniej (i dla startupu i dla HSu) od początku wyraźnie te dwa organizmy wyraźnie oddzielać? Nie próbować przekonwertować HSu w startup :)
Mówimy o hipotetycznym bycie jakim byłby dowolny hackerspace w przestrzeni rynkowej. Żadnych zmian w HS-WAW nie będzie, a jeśli będą, to nie moją ręką.
W swoich wypowiedziach też próbuję wyraźnie rozgraniczyć działalność komercyjną HSów od startupów, i jestem kurwa przerażony tym jak to momentalnie zostało wrzucone do jednego wora, bo to świadczy o mentalności, o postrzeganiu świata, o jebanej zahardkodowanej warstwie semantycznej:piniądz zły! Korpo złe! Gdyby tak było, dalej byśmy wpierdalali mamuty, umierali na dżumę, i srali glistami długimi jak przedramię. No, nie tylko srali, glisty ludzkie potrafią też nosem wyjść, ustami... w końcu składają jaja w płucach.
Kurwa mać, jestem makerem, robię stuff żeby przeżyć i móc zrealizować własne marzenia, sram w gacie musząc nauczyć się działań rynkowych, promocji, i całego narzutu jaki oferuje nam Państwo Polskie by pomóc w działalności. Boję się tego, nie lubię tego, i muszę to zrobić sam, albo pożegnać się z marzeniami. Bo nie ma nikogo kto by to ogarnął za mnie lub pomógł. To może zabrzmi hipstersko, ale pracując - nawet jako freelancer - nie zrozumiesz tego. Bo większość ktoś robi za Ciebie. Ja mam pracę (kind of), i lubię ją trochę mniej niż bym lubił HIVa gdybym go miał. Każda minuta w robocie którą mam to jak rozgryzanie mięsaków kaposiego i polewania dziur po nich szkłem wodnym. Ale muszę ją robić żeby nie zdechnąć z glodu, i móc wyciąć sobie kawał skóry który może mnie zabić w przeciągu kilku lat. Nie ma tu miejsca na pierdolony romantyzm i zabawę, i nie ma tu miejsca na wybór, chyba że wyborem jest zdechnąć. A czas ucieka, każdy z nas zapierdala po autostradzie do śmierci, i potem masz 50 lat i mówisz że kiedyć Ci się cośtam marzyło, ale w sumie to nie pamiętasz. Ja tak nie potrafię. Gdybym podjął taką decyzję, gdybym przez chwilę uwierzył w taką przyszłość, to by było jak w tej starej piosence dla dzieci - książka, wanna, brzytwa, ciepła woda, tak się zaczyna ostatnia przygoda.
Kuźwa a nie miało być rantu. Sorry, mam nadzieję że część z tego robi sens. Wracam do roboty :P
No robi, robi. Cześć na pewno. Jednak np. ja nadal mam dokładnie te same wątpliwości, które miałem :P
Ja nie mam czasu na wątpliwości. Zastępuję wątpliwości próbami, i obserwuję efekty, bez wartościowania ich.
Są trzy rodzaje ludzi: -Ci co uważają że szklanka jest do połowy pusta -Ci co uważają że szklanka jest do połowy pełna -Ci co wezmą tę cholerną szklankę w rękę, zakręcą wodą w środku, i dekadę później sformuują równania Naviera-Stokesa. Bo byli ciekawi.
Hm, trochę to odbiegło od pierwotnego tematu.
Chciałbym tylko żebyś zauwałył jak bardzo nieważne są te ważne rzeczy o których mówisz.
hej,
W dniu 4 grudnia 2014 23:46 użytkownik spin@hackerspace.pl napisał:
W swoich wypowiedziach też próbuję wyraźnie rozgraniczyć działalność komercyjną HSów od startupów, i jestem kurwa przerażony tym jak to momentalnie zostało wrzucone do jednego wora, bo to świadczy o mentalności, o postrzeganiu świata,
...w kontekście tego, że sam akapit wcześniej snułeś dywagacje na ile Twój pomysł jest różny od startupów (czyli jednak zakładasz jakieś podobieństwo)...
to generalnie proponuję zakończyć tę dyskusję. Najwyraźniej moja mentalność i postrzeganie Świata są zupełnie niekompatybilne z Twoimi.
Załóż sobie ten swój inkubator przedsiębiorczości, droga wolna, ja nie zamierzam przeszkadzać, naprawdę. Jeśli Twoja wizja porwie tłumy i raptem wszyscy w HSie zaczną napierdalać projekty i je sobie nawzajem rynkowo kapitalizować, a dzięki temu spejs zostanie zasypany milionami, będę przeszczęśliwy. I z przyjemnością przyznam, że się myliłem!
Kurwa mać, jestem makerem, robię stuff żeby przeżyć i móc zrealizować własne marzenia (...) Nie ma tu miejsca na pierdolony romantyzm i zabawę, i nie ma tu miejsca na wybór, chyba że wyborem jest zdechnąć. A czas ucieka, każdy z nas zapierdala po autostradzie do śmierci, i potem masz 50 lat i mówisz że kiedyć Ci się cośtam marzyło, ale w sumie to nie pamiętasz.
Świetnie, gratuluję, tylko szkoda, że zakładasz, że Twoje marzenia są ważniejsze niż marzenia innych. Ty "po pracy" siadasz do Blendera czy czegośtam i dłubiesz w projekcie, który liczysz, że zmieni bieg cywilizacji. Ktoś inny sobie maluje akwarele, jeszcze inny pisze wiersze. Ja nigdzie nie powiedziałem, że Twoje marzenia są z dupy. Tylko delikatnie sugerowałem, że nie dla wszystkich cel istnienia HSu (wszystko jedno czy tego konkretnego, czy jakiegoś hipotetycznego) musi być taki sam jak dla Ciebie. Ale to nie znaczy, że ci "inni" nie mają marzeń, ambicji. Po prostu być może realizują je na innych polach. Nie każdy jest mejkerem, drogi spinie.
pozdro,