On 2015-02-07 23:03, rysiek wrote:
Twój rant, spin, to typowy blaming the victim. Smutłem.
W szkole uczą nasze dzieci o pantofelkach i jezusie. I jak używać Worda.
Cały system jest przygogotwany do hodowli i exploitu.
Chociażby dlatego, że Google ma kasę i kontakty, a aktywista, który mógłby coś z tym zrobić - nie. Ma natomaist przekonanie o swoim realnym wpływie na rzeczywistość. Zauważasz tu asymetrię?
Occupy? Rewolucja parasolkowa? Cóż za doskonałe przykłady kontrolowanego zarządzania kryzysowego masą ludzką.
Co więcej, aktywiści, indiefagi i altercośtamy nie mają ciągoty do konglomeracji, organizacji, i rozpierduchy rynkowej na panujacych zasadach. Może dlatego że sa produktami tego samego systemu, a może dlatego że cenią swoją indywidualność i poprawność ideologiczną bardziej niż cele do których dążą.
Na tę chwilę sytuacja wygląda tak, że jakikolwiek opór istnieje tylko po to, żeby pokazać że nie ma braku kontroli nad korpo.
Vide "fajny ten dostawca usługi tylko trzeba go czasem przytemperować hihi".
Also, odpowiedzialność. Nikt tym ludziom ruchniętym przez google nie powiedział "głupi jesteście i głupi umrzecie, sami doprowadziliście do sytuacji, sami pomyślcie jak to rozwiązać".
Tak samo jak nikt nie powie ludziom zadłużonym we frankach "Zachciało się wam grać na foreksie bez znajomości ryzyka, więc przestańcie bóldupić że was wyruchało glebogryzarką"
Za greków i rzymian było takie fajne powiedzienie: "Nieznajomość prawa szkodzi"
To _jest_ problem społeczny.