Those people write articles so I can focus on more productive things:
http://www.cracked.com/blog/6-harsh-truths-that-will-make-you-better-person/
http://thelastpsychiatrist.com/2012/11/hipsters_on_food_stamps.html
complete with jokes and fancy lnguage contructs. Check them out.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 11:55:12 spin@hackerspace.pl pisze:
Those people write articles so I can focus on more productive things:
http://www.cracked.com/blog/6-harsh-truths-that-will-make-you-better-person/
http://thelastpsychiatrist.com/2012/11/hipsters_on_food_stamps.html
complete with jokes and fancy lnguage contructs. Check them out.
Wiesz co? Przekonały mnie. Pierdolę te NGO i konsultacje, i jebanie się z urzędniczym betonem, i chujwi jeszcze z czym, nikt mi za to nie chce płacić tak, jakby mi korpo płaciło za klepanie kodu 09:00-17:00.
Idę do korpo. Może Google mnie zechce? Przydałby się im pewnie dobry (znaczy: skuteczny) lobbysta ze znajomościami "w terenie", dobrym (znaczy: trafnym) rozumieniem kwestii na stole, oraz umiejętnością przekonywania.
Dzięks, spin, nie patrzyłem na to w ten sposób.
On 2014-12-02 12:39, rysiek wrote:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 11:55:12 spin@hackerspace.pl pisze:
Those people write articles so I can focus on more productive things:
http://www.cracked.com/blog/6-harsh-truths-that-will-make-you-better-person/
http://thelastpsychiatrist.com/2012/11/hipsters_on_food_stamps.html
complete with jokes and fancy lnguage contructs. Check them out.
Wiesz co? Przekonały mnie. Pierdolę te NGO i konsultacje, i jebanie się z urzędniczym betonem, i chujwi jeszcze z czym, nikt mi za to nie chce płacić tak, jakby mi korpo płaciło za klepanie kodu 09:00-17:00.
Idę do korpo. Może Google mnie zechce? Przydałby się im pewnie dobry (znaczy: skuteczny) lobbysta ze znajomościami "w terenie", dobrym (znaczy: trafnym) rozumieniem kwestii na stole, oraz umiejętnością przekonywania.
Dzięks, spin, nie patrzyłem na to w ten sposób.
Nie no, Rysiu, doczytaj. Trochę dziwne że się poczuwasz :)
Te artykuły są o człowieczkach bez pomysłu na życie, hurr durr pójdę na humanistyczne studia bo nie lubię fizyki. O ogólnym przekonaniu że tumiwisizm jest metodą na życie, że skończyłem-studia-a-nie-mam-pracy-chociaż-mi-się-należy jest uzasadnionym roszczeniem.
Totalnie nie podpadasz mi pod ten archetyp, działasz i ekspisz odkąd Cię znam i jesteś dobry w tym co robisz.
Tu nie chodzi o zarabianie kasy, tylko o skuteczność w podejmowanych działaniach i umiejętności ich wyboru.
On 2014-12-02 14:03, spin@hackerspace.pl wrote:
hurr durr pójdę na humanistyczne studia bo nie lubię fizyki.
Realny case, ktoś mi opowiadał jak dwójka młodych ludzi (młodszych ode mnie w każdym bądź razie) podejmowała na plaży decyzję o pójściu na studia:
"No mógłbym iść na inżyniera, ale tam jest fizyka, a ja nie lubię fizyki".
To mi przypomina takiego demota jednego: "Na co mi matma, jak dorosnę będe robił gry komputerowe" a pod spodem śmieszukące Unity, OpenGL, Nvidia, Autodesk, i parę innych.
To mi przypomina takiego demota jednego: "Na co mi matma, jak dorosnę będe robił gry komputerowe" a pod spodem śmieszukące Unity, OpenGL, Nvidia, Autodesk, i parę innych.
To prawie jak mój sposób myślenia w szkole średniej/na początku studiów - z tą tylko różnicą, że już robiłem te gry.
Mógłbym o tym długo opowiadać. W telegraficznym skrócie - to co w szkole uchodzi za matmę jest robione bez zrozumienia, bez celu, jako sztuka sama dla siebie. Nie dziwię się nikomu, kto stwierdza, że to bez sensu. Ale to nie wina materiału tylko tego jak go uczą. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że większości nauczycieli nie zależy, bo oni sami nie czują, po co to wszystko.
Powyższe, oraz to, że matma w gamedevie nie ma aż tak dużo wspólnego z matmą uczoną w szkole.
hej,
W dniu 2 grudnia 2014 14:41 użytkownik TeMPOraL temporal.pl@gmail.com napisał:
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że większości nauczycieli nie zależy, bo oni sami nie czują, po co to wszystko.
Czasem też najzwyczajniej nie rozumieją. Na pewno większość z Was zetknęła się albo osobiście albo z relacji z nauczycielami matmy (ale też fizyki), którzy tolerują tylko jedno, konkretne rozwiązanie danego zadania. Inne sposoby nie są uznawane, bo ich nie rozumieją. A to jedno rozwiązanie "było w kluczu".
I jeszcze taki cytat dosłowny z nauczycielki matematyki w niezłym liceum:
"*Najmniejszym* wielokątem jest trójkąt... no bo przecież dwukąt nie istnieje."
PS. Przepraszam za derail.
On 2014-12-02 14:41, TeMPOraL wrote:
To mi przypomina takiego demota jednego: "Na co mi matma, jak dorosnę będe robił gry komputerowe" a pod spodem śmieszukące Unity, OpenGL, Nvidia, Autodesk, i parę innych.
To prawie jak mój sposób myślenia w szkole średniej/na początku studiów - z tą tylko różnicą, że już robiłem te gry.
Mógłbym o tym długo opowiadać. W telegraficznym skrócie - to co w szkole uchodzi za matmę jest robione bez zrozumienia, bez celu, jako sztuka sama dla siebie. Nie dziwię się nikomu, kto stwierdza, że to bez sensu. Ale to nie wina materiału tylko tego jak go uczą. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że większości nauczycieli nie zależy, bo oni sami nie czują, po co to wszystko.
Powyższe, oraz to, że matma w gamedevie nie ma aż tak dużo wspólnego z matmą uczoną w szkole.
+1000, Ja uważam że najpierw powinno się uczyć programowania, potem matmy i fizyki. Albo równolegle. Ale to co jest w szkole to jest porażka.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 14:03:50 spin@hackerspace.pl pisze:
Dzięks, spin, nie patrzyłem na to w ten sposób.
Nie no, Rysiu, doczytaj. Trochę dziwne że się poczuwasz :)
Te artykuły są o człowieczkach bez pomysłu na życie, hurr durr pójdę na humanistyczne studia bo nie lubię fizyki.
Studiowałem filozofię, bo miałem dość matmy. Nie mogę powiedzieć, że mam konkretny pomysł na życie. Ludzie nie za bardzo chcą mi płacić za robotę, którą odpierdzielam codziennie (pozdro z trzech zajebiście nudnych dni w Brukseli w temacie TTIP, za które nie dostanę ani grosza i cieszę się jak dziecko, że bilety i hotel ogarnia łaskawie... Komisja Europejska).
Mało tego, "wszystko we mnie walczy ze zmianą" opisaną przez ten artykuł, którego nie "rozpoznaję jako work" i się oburzam bez sensu, zamiast wziąć się za siebie.
Your point?
O ogólnym przekonaniu że tumiwisizm jest metodą na życie, że skończyłem-studia-a-nie-mam-pracy-chociaż-mi-się-należy jest uzasadnionym roszczeniem.
Najpierw całe życie się powtarza dzieciakom "idź na studia, bo praca"; "studiuj X, bo Y nie da Ci zawodu"; itp. farmazony, a potem się te same dzieciaki wyśmiewa, że są zdziwione, że no work for X?
Dude, wat.
Totalnie nie podpadasz mi pod ten archetyp, działasz i ekspisz odkąd Cię znam i jesteś dobry w tym co robisz.
Ale zwłaszcza pierwszy artykuł nie mówi, że ważne jest ekspienie; mówi, że ważne jest ekspienie w tym, co ludzie potrzebują (as exemplified by płacenie), a jak ci nie płacą, to znaczy, że nie potrzebują, naucz się czegoś innego.
Tu nie chodzi o zarabianie kasy, tylko o skuteczność w podejmowanych działaniach i umiejętności ich wyboru.
Tyle, że bzdurnie i prymitywnie sprowadzoną do "nie płacą ci, znaczy nie chcą tego, co dajesz, naucz się dawać co innego". A w takim razie powinienem isć do korpo i fedrować na przodku u Googla, bo by mi więcej płacił za nieco coś innego. Win-win, nie?
A może powinienem żądać gotówki za to, że będę dyskutował z tytanami intelektu jak posłanka Kempa[1] czy minister Kapica[2]? Proszę bardzo, koszyczek wystawiam, komu moja praca ogarnia jakąś potrzebę? Nie, proszę, nie wszyscy na raz!
Przekaz tego pierwszego artu jest tak prymitywny, że nawet mi się nie chce.
[1] http://rys.io/pl/144 [2] http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,17063446,Polska_zablokuje_nielegalnych_e...
On 2014-12-02 17:42, rysiek wrote:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 14:03:50 spin@hackerspace.pl pisze:
Dzięks, spin, nie patrzyłem na to w ten sposób.
Nie no, Rysiu, doczytaj. Trochę dziwne że się poczuwasz :)
Te artykuły są o człowieczkach bez pomysłu na życie, hurr durr pójdę na humanistyczne studia bo nie lubię fizyki.
Studiowałem filozofię, bo miałem dość matmy. Nie mogę powiedzieć, że mam konkretny pomysł na życie. Ludzie nie za bardzo chcą mi płacić za robotę, którą odpierdzielam codziennie (pozdro z trzech zajebiście nudnych dni w Brukseli w temacie TTIP, za które nie dostanę ani grosza i cieszę się jak dziecko, że bilety i hotel ogarnia łaskawie... Komisja Europejska).
Mało tego, "wszystko we mnie walczy ze zmianą" opisaną przez ten artykuł, którego nie "rozpoznaję jako work" i się oburzam bez sensu, zamiast wziąć się za siebie.
Your point?
Mówisz jedno, robisz drugie. Sorry, ale nie bardzo mi pasujesz do archetypu liberal arts major, i nie wiem czemu chcesz się pod niego podpinać. Masz zbyt dużą wiedzę informatyczną na to, a brak finansowalnej pracy jest wyborem, a nie koniecznością. In b4 realia polskie.
O ogólnym przekonaniu że tumiwisizm jest metodą na życie, że skończyłem-studia-a-nie-mam-pracy-chociaż-mi-się-należy jest uzasadnionym roszczeniem.
Najpierw całe życie się powtarza dzieciakom "idź na studia, bo praca"; "studiuj X, bo Y nie da Ci zawodu"; itp. farmazony, a potem się te same dzieciaki wyśmiewa, że są zdziwione, że no work for X?
Dude, wat.
Nom, te artykuły są właśnie o tym że nie powinno się ich wyśmiewać, i ze to ich rodzice dali dupy, bedąc najbardziej narcystycznym pokoleniem evar. It kind of works for me.
Totalnie nie podpadasz mi pod ten archetyp, działasz i ekspisz odkąd Cię znam i jesteś dobry w tym co robisz.
Ale zwłaszcza pierwszy artykuł nie mówi, że ważne jest ekspienie; mówi, że ważne jest ekspienie w tym, co ludzie potrzebują (as exemplified by płacenie), a jak ci nie płacą, to znaczy, że nie potrzebują, naucz się czegoś innego.
Jeszcze jest kwestia 'JAK TO WYKORZYSTUJESZ'. Znam paru gości którzy są po humanistycznych i dają sobie super radę w życiu.
Tu nie chodzi o zarabianie kasy, tylko o skuteczność w podejmowanych działaniach i umiejętności ich wyboru.
Tyle, że bzdurnie i prymitywnie sprowadzoną do "nie płacą ci, znaczy nie chcą tego, co dajesz, naucz się dawać co innego". A w takim razie powinienem isć do korpo i fedrować na przodku u Googla, bo by mi więcej płacił za nieco coś innego. Win-win, nie?
Czemu zarabianie kasy kojarzy Ci się z korpo, a nie z prowadzeniem własnej działalności, ew. sprzedawanie swoich umiejętności jako freelance, żeby mieć podporę do działalności 'głównej'?
A może powinienem żądać gotówki za to, że będę dyskutował z tytanami intelektu jak posłanka Kempa[1] czy minister Kapica[2]? Proszę bardzo, koszyczek wystawiam, komu moja praca ogarnia jakąś potrzebę? Nie, proszę, nie wszyscy na raz!
Then y do dis? Co za 20, 30, 40 lat? Dobrze będą mieli ci co gówno Ci dają, dzięki Twojej cieżkiej pracy. A kto będzie pilnował świata jak umrzesz? Chcesz zrealizować cel, zgromadź zasoby, zrób to raz a dobrze. Dbaj o tych na których Ci najabrdziej zależy, bo wtedy mniejszymi zasobami możesz więcej. Zainspiruj do działania co najmniej 2 osoby, średnim nakładem pracy zrobią to na co Ty musiałbyś się zaharowywać przez całe życie. etc etc etc.
Przekaz tego pierwszego artu jest tak prymitywny, że nawet mi się nie chce.
Nom, świat jest tak jakby trochę brutalny.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 18:13:25 spin@hackerspace.pl pisze:
Mówisz jedno, robisz drugie. Sorry, ale nie bardzo mi pasujesz do archetypu liberal arts major, i nie wiem czemu chcesz się pod niego podpinać. Masz zbyt dużą wiedzę informatyczną na to, a brak finansowalnej pracy jest wyborem, a nie koniecznością. In b4 realia polskie.
W przypadku liberal arts major też może się przecież przefrancować na inny zawód, a nie robienie tego to wybór -- tak przynajmniej twierdzi artykuł. I to jest w nim tak smutno-prostackie.
Jeszcze jest kwestia 'JAK TO WYKORZYSTUJESZ'. Znam paru gości którzy są po humanistycznych i dają sobie super radę w życiu.
Znam paru gości, co po technicznych ledwo wiążą koniec z końcem. Co ma piernik do wiatraka?
Mnie wkurwia niepomiernie prostackie kryterium "przydatności" wyrażanej płaceniem, stosowane w tym artykule.
Czemu zarabianie kasy kojarzy Ci się z korpo, a nie z prowadzeniem własnej działalności, ew. sprzedawanie swoich umiejętności jako freelance, żeby mieć podporę do działalności 'głównej'?
Czemu? Bo w korpo szybciej i więcej mógłbym pewnie zarobić, zamiast pierdzielić się z rozkręcaniem własnej firmy. A według artu to jest główne kryterium, so...
A może powinienem żądać gotówki za to, że będę dyskutował z tytanami intelektu jak posłanka Kempa[1] czy minister Kapica[2]? Proszę bardzo, koszyczek wystawiam, komu moja praca ogarnia jakąś potrzebę? Nie, proszę, nie wszyscy na raz!
Then y do dis?
No przecież napisałem w moim pierwszym mailu w tym wątku -- faktycznie, jak się tak przyjrzeć, to jest to bez sensu, czas spierdalać do korpo, ustawić się, i pierdolić internety, prawo autorskie i całe to gunwo, co mnie to obchodzi.
Może se apla jeszcze kupię, a co. Status trzeba zademonstrować.
Co za 20, 30, 40 lat?
Nie wiem. I według artykułu oznacza to, że jestem failure. "Fights censorship? FUCK YOU, go tell your mother. CLOSE, GENTLEMEN!"
Dobrze będą mieli ci co gówno Ci dają, dzięki Twojej cieżkiej pracy. A kto będzie pilnował świata jak umrzesz?
Nie wiem. Rozumiem jednak, że potwierdzasz moją ocenę, że powinienem sobie dać siana i trzaskać zamiast tego kasiorę, a świat niech płonie i chuj.
Chcesz zrealizować cel, zgromadź zasoby, zrób to raz a dobrze. Dbaj o tych na których Ci najabrdziej zależy, bo wtedy mniejszymi zasobami możesz więcej. Zainspiruj do działania co najmniej 2 osoby, średnim nakładem pracy zrobią to na co Ty musiałbyś się zaharowywać przez całe życie. etc etc etc.
A po co, skoro najwyraźniej ludzie nie potrzebują tej działalności, a to jest główne kryterium (wg artykułu)? Po kiego wciągać kolejne osoby na ścieżkę porażki?
Przekaz tego pierwszego artu jest tak prymitywny, że nawet mi się nie chce.
Nom, świat jest tak jakby trochę brutalny.
Brutalny to jest Michalczewski. I wiesz co? Przy okazji nie jest prymitywny.
Ten art jest prymitywny, wręcz prostacki. Upraszcza świat do dwóch kategorii -- tych, co zarabiają, i tych, co nie zarabiają. Ci, co zarabiają, są "dobrzy"; ci, co nie zarabiają -- to "failures", i to na własne życzenie.
Kurwica mnie trafia, jak takie prostackie neoliberalne pierdy widzę.
2014-12-02 18:26 GMT+01:00 rysiek rysiek@hackerspace.pl:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 18:13:25 spin@hackerspace.pl pisze:
Mówisz jedno, robisz drugie. Sorry, ale nie bardzo mi pasujesz do archetypu liberal arts major, i nie wiem czemu chcesz się pod niego podpinać. Masz zbyt dużą wiedzę informatyczną na to, a brak finansowalnej pracy jest wyborem, a nie koniecznością. In b4 realia polskie.
W przypadku liberal arts major też może się przecież przefrancować na inny zawód, a nie robienie tego to wybór -- tak przynajmniej twierdzi artykuł. I to jest w nim tak smutno-prostackie.
To prawda, nikt nie uwzględnia w takich pseudoartykułach, ile czasu wymaga przekwalifikowanie się - jeśli w ogóle masz do innej, dobrze płatnej pracy zdolności i do tego jest na nią zapotrzebowanie.
Mnie wkurwia niepomiernie prostackie kryterium "przydatności" wyrażanej płaceniem, stosowane w tym artykule.
Też się zgodzę, za bardzo wiele cennych rzeczy nie płaci się zbyt wiele. Np. za basic research w wielu polach mało komu płacą. Czemu tak mało płacą pielęgniarkom? Niepotrzebne? A jeden strajk rozkłada cały szpital. Nauczycielom? Przecież to tu powinny być te środki na przekwalifikowywanie. Nie ma. Nawet nauczycielom akademickim mało płacą.
Ogólnie krótkoterminowy zysk vs długoterminowy zysk. Firmy też są głupie, jak i większość decydentów w nich.
Dobrze będą mieli ci co gówno Ci dają, dzięki Twojej cieżkiej pracy. A kto będzie pilnował świata jak umrzesz?
Nie wiem. Rozumiem jednak, że potwierdzasz moją ocenę, że powinienem sobie dać siana i trzaskać zamiast tego kasiorę, a świat niech płonie i chuj.
Repeat after me: ludzie (jako masy) nie umieją planować długoterminowo - i to się propaguje przez cały rynek. Chciałbym zobaczyć jeden model matematyczny, który pokazuje, że tak nie jest. Sami (niektórzy) ekonomiści wykazują, że jest wręcz odwrotnie.
Pozdrawiam,
On 2014-12-02 18:26, rysiek wrote:
Kurwica mnie trafia, jak takie prostackie neoliberalne pierdy widzę.
Your own life is your own responsibility.
The world is constructed so, that having a lot of money lets you do a lot of things a lot more effectively. You may not like this, you may not agree with this, but you don't seem to have a choice.
If you are motivated to reach your aims, do it efficiently. You don't have to do it through money. There are a lot of ways. But you have to see the bigger picture, see the war as a whole, not the battles. Whatever you do, be bloody efficient.
Protip: working for a corporation means you will always earn less than the corporation earns on you. This is not a way to win a power game.
Pracuj mądrzej, nie ciężej.
On Tue, Dec 2, 2014 at 6:41 PM, spin@hackerspace.pl wrote:
On 2014-12-02 18:26, rysiek wrote:
Kurwica mnie trafia, jak takie prostackie neoliberalne pierdy widzę.
Your own life is your own responsibility.
The world is constructed so, that having a lot of money lets you do a lot of things a lot more effectively. You may not like this, you may not agree with this, but you don't seem to have a choice.
Bzdura. Skonstruowane jest to tak, że grupka miliarderów w rzeczywistości ma zasoby, a reszta może się wypchać. Kto ma fabrykę, ten rzeczywiście rządzi - bez nowoczesnych maszyn trudno zrobić cokolwiek, nawet pole obsiać. Trudno mi znaleźć przykład osoby, która jest w stanie się od tych grup obecnie uniezależnić, nawet miliarderów.
Druga kategoria to posiadacze środków przymusu bezpośredniego: rządy (wojsko i policja), mafie.
If you are motivated to reach your aims, do it efficiently. You don't have to do it through money. There are a lot of ways. But you have to see the bigger picture, see the war as a whole, not the battles. Whatever you do, be bloody efficient.
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Protip: working for a corporation means you will always earn less than the corporation earns on you. This is not a way to win a power game.
A pewnie masz jeszcze jakiś protip, jak wygrać z miliardami dolarów? Np. z rządem jakiegoś państwa lub sporym korpo? Podpowiem: nope. Nope nope nope. Nie masz szans. Spróbuj zagrać ostro, zobaczysz.
Jedyna możliwość konkurencji to na nowym polu, gdzie korpo/rządy są za wolne, lub w jakieś małej, pominiętej niszy. A druga możliwość to dołączenie do wwym. i podbicie od środka, ale trzeba czasem być niezłym skurczybykiem.
Pozdrawiam,
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:18:03 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
On Tue Dec 02 2014 at 11:20:48 PM rysiek rysiek@hackerspace.pl wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:18:03 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
Tak samo jak myspace i altavista, nie?;) Nowy rynek to ani trochę nie jest cała historia.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 23:32:00 Tomasz Dubrownik pisze:
On Tue Dec 02 2014 at 11:20:48 PM rysiek rysiek@hackerspace.pl wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:18:03 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
Tak samo jak myspace i altavista, nie?;) Nowy rynek to ani trochę nie jest cała historia.
Oczywiście, że nie. Ale tak samo "wydajność" to nie jest cała historia.
That's my point. Takie uproszczenia są z dupy.
On 2014-12-03 00:20, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:18:03 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
Tylko czemu zawsze we właściwym miejscu i czasie są byty z przeciwnej strony barykady, hm?
Czemu nie ma nikogo kto by powiedział 'rysiu, ty właściwie myślisz, masz tu 300KPLN byś lepiej działał, bo ja nie mam czasu'?
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:44:14 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:20, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:18:03 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-03 00:14, rysiek wrote:
Dnia środa, 3 grudnia 2014 00:09:42 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:53, Radoslaw Szkodzinski wrote:
Frazesy bez pokrycia. Wydajnością nie nadrobisz skumulowanych przez lata, ba, stulecia, zasobów.
Nom, Google się dorobiło w 19 wieku mnóstwo kasy.
Facebook przez ostatnie 2 stulecia też się nieźle trzyma.
Facebook i Google wydajnością
o_O'
Nie oczkuj mi tutaj jak rajstopy na psie.
Zadaj sobie pytanie co by było gdybyś miał ich zasoby. Zasoby których się dorobili w kilka lat. Co byś zrobił z nimi. Jak byś je wykorzystał.
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
Tylko czemu zawsze we właściwym miejscu i czasie są byty z przeciwnej strony barykady, hm?
Czemu nie ma nikogo kto by powiedział 'rysiu, ty właściwie myślisz, masz tu 300KPLN byś lepiej działał, bo ja nie mam czasu'?
Ale ja już mówiłem, że masz rację i chuj, pierdolę NGOsy i idę do korpo. Powiedziałem to ze 3 razy w tym wątku, czego jeszcze ode mnie chcesz?
On 2014-12-03 00:55, rysiek wrote:
czego jeszcze ode mnie chcesz?
Tego, że pierdolenie NGOsów to zaprzeczenie Twojej dotychczasowej działalności. Let's be consistent.
Nie ważne jest to, że idziesz do korpo, tylko jaki masz w tym cel.
Zarabianie kasy nie jest celem. Kasę się zarabia po to by ją wydać. Jak masz pomysł jak to zrobić optymalnie, możesz w ciągu dnia pracować w korpo, a w ciągu nocy dawać dupy strażnikom na Rakowieckiej na oczach wygłodniałych więźniów śpiewajac 'jailhouse rock', i złego słowa z mych ust nie usłyszysz, bo wiem że realizujesz cel który jest ważniejszy od HIVa, WZW-C i lobbowania na korzyść obniżenia VATu na niemieckie pluszowe korki analne, i na to idzie ta kasa.
Rozumisz?
W dniu 2014-12-03 00:20, rysiek pisze:
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
A to jest akurat major pierdolenie. Mieli na tyle determinacji, by swoją niszę wykreować. Google do tego zaczynało na totalnie czerwonym oceanie. Wyszukiwarek było w pizdu wtedy. Tyle, że oni mieli lepszą i mieli determinację
O ile pamiętam, to miałeś ode mnie książkę "Build to last" - albo nie przeczytałeś, albo nie zrozumiałeś o czym ona jest. Polecam też, byś się zapoznał z "Bogaty ojciec, biedny ojciec".
Nie ma czegoś takiego jak bycie w odpowiednim miejscu i czasie. To jest wymówka stosowana do racjonalizacji tego co się samemu robi, albo raczej czego się nie robi. Okazje kopią ludzi w dupę codziennie - ludzie są po prostu ślepi.
Sam zapierdalam też społecznie. Do tego ciągnę działalność i to na kilku frontach, a niedługo w kilku bytach prawnych. I nie tylko ja. Dzięki temu np. projekt OpenPKW na razie nie musi prosić o wsparcie finansowe społeczności. I też się społecznie udzielam - owszem może nie tak mocno, jak Ty, ale na miarę możliwości i zasobów. Zaś zwiększanie zasobów finansowych pozwala udzielać się bardziej. Jak powiedział spin - ważne nie są pieniądze, tylko to co się z nimi ewentualnie zrobi. I proszę skończ to teatralne "ok, idę do korpo" bo ubliżasz inteligencji rozmówców.
Mam też takie pytanie. Skoro, ryśku, nie Ty jesteś odpowiedzialny za Twoje życie, to kto?
-- BoBsoN
Dnia środa, 3 grudnia 2014 10:27:24 antoszka pisze:
Tako rzecze Robert Partyka (2014-12-03, 01:34):
I proszę skończ to teatralne "ok, idę do korpo" bo ubliżasz inteligencji rozmówców.
Nie mam specjalnie wyrobionego zdania co do całego dyskutowanego tu problemu, ale co do tego powyżej to [[ ${that} -gt 9000 ]].
Ech, a było tak zabawnie.
2014-12-03 1:34 GMT+01:00 Robert Partyka bobson@bobson.pl:
W dniu 2014-12-03 00:20, rysiek pisze:
Nie zmieniaj mi tu teraz tematu. Nie wydajnością się Fb i Google dorobiły, pojawił się nowy rynek, a oni akurat byli w odpowiednim miejscu i czasie.
A to jest akurat major pierdolenie. Mieli na tyle determinacji, by swoją niszę wykreować. Google do tego zaczynało na totalnie czerwonym oceanie. Wyszukiwarek było w pizdu wtedy. Tyle, że oni mieli lepszą i mieli determinację
O ile pamiętam, to miałeś ode mnie książkę "Build to last" - albo nie przeczytałeś, albo nie zrozumiałeś o czym ona jest. Polecam też, byś się zapoznał z "Bogaty ojciec, biedny ojciec".
Akurat zapoznałem się z tą pierwszą i niestety, ale nie zgadzam się z nimi. To nie wystarcza.
Nie ma czegoś takiego jak bycie w odpowiednim miejscu i czasie.
Bullshit. Spróbuj wystartować dobrą wyszukiwarkę teraz - nie dogonisz ich, choćbyś bardzo chciał.
Jedyny sensowny konkurent to specjalista, tzn. Wolfram Alpha, bo robi rzeczy, których Google całkiem nie umie. (Tzn. ma podpiętą Mathematicę i poważną bazę wiedzy z dziedzin inżynierskich.)
Panowie od Google dostali dobre finansowanie na starcie ($100k), bez tego wcale by nie ruszyło. Studiowali na jednej z najlepszych uczelni w USA. Jak myślisz, dlaczego Google jest w USA a nie np. w Rosji czy Polsce? Wybierz lepszy przykład. (Polecam Baidu, zobacz o ile później ruszyło, a miało algorytmy dużo wcześniej. Zobacz, kto ich dofinansował i kiedy.) http://en.wikipedia.org/wiki/History_of_Google
Te pozostałe wyszukiwarki były sporo gorsze - byłem, używałem. Rzeczywście sporo, do tego branża była bardzo mało rozwinięta. Boom .com jeszcze nie ruszył - Google startowało razem z nim i miało po prostu nieco lepszy plan na przyszłość niż reszta. Dlatego przetrwali. Od początku myśleli o zysku - reklamy były na starcie.
Z nowszych przykładów, taki np. Uber też dostał spore finansowanie na start.
To jest wymówka stosowana do racjonalizacji tego co się samemu robi, albo raczej czego się nie robi. Okazje kopią ludzi w dupę codziennie - ludzie są po prostu ślepi.
Tak, oczywiście. I wszyscy studiują na najlepszych uczelniach oraz znajdują inwestorów dających 100 k$ na start od ręki. A następnie ludzie inwestują w nich 25 m$. Really.
Sam zapierdalam też społecznie. Do tego ciągnę działalność i to na kilku frontach, a niedługo w kilku bytach prawnych. I nie tylko ja. Dzięki temu np. projekt OpenPKW
Brawa. Na pewno na tym projekcie osiągniesz sukces skali Google. Może Amazona.
Jest duża różnica pomiędzy ugraniem milionów dolarów a ugraniem kilkudziesięciu tysięcy złotych. Trochę jak pomiędzy zleceniem PKW jakiejś małej firemce za grosze (świetnie to wyszło), a poważnej firmie utrzymującej strony banków, za grube miliony.
Podobnie połowa softu OSS - jedna część to jest gruby biznes (pozdrów panów z RedHata, Sun Microsystems, Oracle, etc.), a jedna część to rzesza studentów lub programiści łatający problem, który ich dotyczy. Smutna prawda taka, że ta pierwsza część jest milion razy bardziej produktywna.
na razie nie musi prosić o wsparcie finansowe społeczności. I też się społecznie udzielam - owszem może nie tak mocno, jak Ty, ale na miarę możliwości i zasobów. Zaś zwiększanie zasobów finansowych pozwala udzielać się bardziej. Jak powiedział spin - ważne nie są pieniądze, tylko to co się z nimi ewentualnie zrobi.
Ważne są pieniądze *i* to co się z nimi zrobi. Bez pieniędzy czy innego poważnego wkładu na start nie ruszysz i tyle. Coś trzeba jeść, gdy pracujesz nad <x>.
Do pewnego miejsca zapał wystarcza, ale po chwili trafiasz na mur berliński - bez kasy nie ma (szerokiej) reklamy, bez reklamy nikt o tobie nie wie. Crowdfunding czy P2P lending pomagają, ale też niekoniecznie wystarczają. Internet troszkę ułatwił reklamę, ale to nowa rzecz - ludzie nadal czytają gazety i oglądają TV (choć internetowe).
Darowizny mogą wystarczyć, ale nie zawsze tak jest. (Ukłon w stronę Rysia.) Przy czym uzyskanie darowizn to też ciężka praca.
I proszę skończ to teatralne "ok, idę do korpo" bo ubliżasz inteligencji rozmówców.
Tu się zgodzę.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 18:41:10 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:26, rysiek wrote:
Kurwica mnie trafia, jak takie prostackie neoliberalne pierdy widzę.
Your own life is your own responsibility.
O, właśnie o takich pierdach mówię.
On 2014-12-02 19:10, rysiek wrote:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 18:41:10 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-12-02 18:26, rysiek wrote:
Kurwica mnie trafia, jak takie prostackie neoliberalne pierdy widzę.
Your own life is your own responsibility.
O, właśnie o takich pierdach mówię.
Historia zweryfikuje :)
2014-12-02 12:39 GMT+01:00 rysiek rysiek@hackerspace.pl:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 11:55:12 spin@hackerspace.pl pisze:
Those people write articles so I can focus on more productive things:
http://www.cracked.com/blog/6-harsh-truths-that-will-make-you-better-person/
http://thelastpsychiatrist.com/2012/11/hipsters_on_food_stamps.html
complete with jokes and fancy lnguage contructs. Check them out.
Wiesz co? Przekonały mnie. Pierdolę te NGO i konsultacje, i jebanie się z urzędniczym betonem, i chujwi jeszcze z czym, nikt mi za to nie chce płacić tak, jakby mi korpo płaciło za klepanie kodu 09:00-17:00.
Niedoczytałeś pierwszego artykułu. Siadaj, pała. ;) Przeczytaj jeszcze kilka razy.
Ten drugi jest gorszy, ale też prawdziwy. Też niedoczytałeś. Wręcz koleś mówił, że grzeje go, czy im płacą, czy nie, byle by *robili coś widocznego*.
W tym drugim mowa była o tym, że edukacja to ma być maszynka do produkowania pracowników i nawala. Głównie oryginalnie miała produkować tzw. naukę, która w dalszym czasie daje nowe produkty i sposoby myślenia. Oryginalnie był to sport tylko dla bogatych, bo reszta musiała pracować na roli. Później zostało to rozluźnione i nagle okazuje się, że tak naprawdę zdolnych do rozwoju nauki jest może 5% ludzkości. W dowolnej dziedzinie. A uczelnie zostały popsute...
Pozdrawiam,
Ten drugi, poza tym, że pełen ciętego języka, też całkiem niezły. Oj ostro niedoczytałeś Rysiu. I zupełnie nie trafiłeś z krytyką...
Niech no zacytuję: "Glengarry Glen Ross is on Netflix, you should watch it a lot. The easy "critique of capitalism" is that "second prize is a set of steak knives" because that's how little it costs to motivate you to work harder for them, and if that doesn't work there's always "third prize is you're fired." But the real wisdom which is not about capitalism but which is about narcissism comes from understanding that first prize isn't a Cadillac Eldorado, you think Alec Baldwin needs a car? There is no first prize. Real closers don't want the prize, they want to be the best, that's why they will practice practice practice and don't play the lottery. The car is a temptation only for people who do not know their own value, the value of their own work, who won't lift a finger to advance themselves, who are motivated only by threats or by rewards, who would rather have the appearance of success than actual success."
R.
Oczywiście dodam, że trochę bullszit. Zwycięzców jest ograniczona ilość, a jak nie masz zaplecza, to nie masz jak się rozwijać i musisz np. robić na zmywaku. Alternatywnie orać pole czy tam ogródek.
R.
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 19:48:48 Radoslaw Szkodzinski pisze:
Oczywiście dodam, że trochę bullszit. Zwycięzców jest ograniczona ilość, a jak nie masz zaplecza, to nie masz jak się rozwijać i musisz np. robić na zmywaku. Alternatywnie orać pole czy tam ogródek.
This.
A "Glengarry Glen Ross" obejrzałem wielokrotnie, film jest wyśmienity, każdemu gorąco polecam. Chyba najbardziej lubię scenę, w której Al Pacino rozjeżdża Kevina Spacey: https://www.youtube.com/watch?v=GbcfyLfPdlc
BTW, pierwszy art robi z bohatera granego przez Pacino takiego miszcza, co nie musi siedzieć na przemowie Baldwina, bo jest *dobry*, i radzi sobie niezależnie od "leads" ("leads are weak, economy is weak", użyte w artykule jako metafora szukania wymówek, zamiast "radzenia sobie").
Well: https://www.youtube.com/watch?v=HNQ_G5uKd18
Yes. the leads are fucking weak.
On 2014-12-02 19:17, Radoslaw Szkodzinski wrote:
2014-12-02 12:39 GMT+01:00 rysiek rysiek@hackerspace.pl:
Dnia wtorek, 2 grudnia 2014 11:55:12 spin@hackerspace.pl pisze:
Those people write articles so I can focus on more productive things:
http://www.cracked.com/blog/6-harsh-truths-that-will-make-you-better-person/
http://thelastpsychiatrist.com/2012/11/hipsters_on_food_stamps.html
complete with jokes and fancy lnguage contructs. Check them out.
Wiesz co? Przekonały mnie. Pierdolę te NGO i konsultacje, i jebanie się z urzędniczym betonem, i chujwi jeszcze z czym, nikt mi za to nie chce płacić tak, jakby mi korpo płaciło za klepanie kodu 09:00-17:00.
Niedoczytałeś pierwszego artykułu. Siadaj, pała. ;) Przeczytaj jeszcze kilka razy.
Ten drugi jest gorszy, ale też prawdziwy. Też niedoczytałeś. Wręcz koleś mówił, że grzeje go, czy im płacą, czy nie, byle by *robili coś widocznego*.
W tym drugim mowa była o tym, że edukacja to ma być maszynka do produkowania pracowników i nawala. Głównie oryginalnie miała produkować tzw. naukę, która w dalszym czasie daje nowe produkty i sposoby myślenia. Oryginalnie był to sport tylko dla bogatych, bo reszta musiała pracować na roli. Później zostało to rozluźnione i nagle okazuje się, że tak naprawdę zdolnych do rozwoju nauki jest może 5% ludzkości. W dowolnej dziedzinie. A uczelnie zostały popsute...
Pozdrawiam,
Dokładnie to.
AStorm brawo.