Jak burmistrzowi ze dwa razy ktoś w korytarzu przyłoży w głowę to pierwszy te kamery sam przykręci.
Problemem nie jest monitoring tylko nierówny dostęp do nagrań. Albo będą jawne nagrania dostępne w sieci albo zawsze burmistrz czy sołtys zostanie wrobiony w czyny których nie zrobił. Dziś to ponoć akta i ponoć drzwi co będzie jutro: może zmolestuje sekretarkę, która mu się sama wpakuje na kolana w gabinecie? Nie ma kamery - nie ma dowodu, że go wrabiają.
Dlaczego jak gliniarza napadną, to nagranie się znajduje a jak obywatelce buldożer zagryzie ratlerka to "kamera właśnie była wyłączona"? (już nie mówię nawet o sytuacji typu "policjant molestował obywatelkę" tylko o zwykłym przestępstwie gdzie jest długie dochodzenie i niski wyrok)
Bardzo łatwo zakazywać monitoringu i dopilnować by obywatele nie nagrywali materiałów, które ich obronią w sądzie (patrz precedensy z nielegalnością kamer w samochodach - bodajże w niemczech padł taki wyrok). Jednocześnie nie sposób wyłapać wszystkich szpiegów/terrorystów i wszelakich służb, które zawsze będą miały sprzęt i ważny powód ku temu by szpiegować.
swoją drogą podejść do kamery "z zamiarem" i nie próbować oślepić jej nawet laserkiem z bazaru - toż to prowokacja a nie rozsądne usuwanie monitoringu.
pozdrawiam Dominik