Dnia sobota, 7 marca 2015 12:56:12 spin@hackerspace.pl pisze:
To jedno z drugiego nie wynika?
OSM vs Google Maps.
Ooops...
Apples vs. Oranges. Efektywność dawania ludziom narzędzia do robienia zajebistych rzeczy[1][2] vs. efektywność zarabiania na ludziach kasy i zasysania ich danych osobowych.
[1] http://wiki.openstreetmap.org/wiki/WikiProject_Haiti [2] https://vimeo.com/9182869
To tak, jakbyś porównywał płatne autostrady do polnych dróg. Czy dużo ludzi korzysta z płatnych autostrad? Tak. Czy kupę kasy zarabiają ich operatorzy? Tak. Czy to oznacza, że polne drogi są do dupy? Absolutnie nie, pełnią ważną funkcję społeczną i ekonomiczną, których na co dzień nie doceniamy, ale które natychmiast byśmy docenili, gdyby każdy kilometr drogi w Polsce był płatny.
Autostrady nie odpowiedzą nam na te konkretne potrzeby, na które polne drogi odpowiadają. Google Maps nie popchnie świata w sensownym kierunku, bo kierunkiem interesującym dla Google jest robienie kasy, a system jest tak zbudowany, że więcej kasy robi się robiąc ludzi w chuja i sprzedając ich dane.
Całe to porównanie jest o kant dupy potłuc.
Czy fajnie by było, jakby OSM było wielkim korpo, które jednocześnie jest korpo etycznym i Robi Dobre Rzeczy? Sure. Tyle że to się nie za bardzo ma jak stać. Więc wolę małe, nieefektywne OSM, popychająće czasem świat w fajnym kierunku, niż wielkie, efektywne Google Maps zasysające świat w kierunku gównianym.
Kto jest lepszy od aktywnego aktywisty? Wielu aktywnych aktywistów. Jak stworzyć wielu aktywnych aktywistów?
Dać ogłoszenie na pracuj.pl z widełkami.
A gdybyś kiedykolwiek pracował w organizacji pozarządowej, dowiedziałbyś się, czym i jak bardzo różni się *pracownik* od *aktywisty*. I czemu Twoje podejście jest tyleż proste, co naiwne.
To założenie że nie pracowałem w ngo i wolontariacie i nie wiem jak mało efektywne to jest, a rezultaty - jak bardzo pozorne.
Tyle że nie widzę, by korpo przynosiło jakiekolwiek pozytywne rezultaty. Wolę małą efektywność i ewentualnie pozorne rezultaty w dobrym kierunku, niż zajebistą efektywność i rezultaty w dokładnie chujowym kierunku.
Ale doceniam Twój fetysz efektywności.
Also, ta dyskusja nie ma sensu. Ty znów ciepniesz jakimś z dupy wyjętym porównaniem lub sentencją, którą można interpretować na milion sposobów, a ja znów będę jego robił analizę. Jeśli będziesz miał ochotę na konkretną, sensowną dyskusję, daj znać, spotkamy się na piwo/kawę/herbatę i podyskutujemy. Ale wylewanie na liście sraczki takiej, jak dotychczas nie ma sensu.