@Radosław
Jest kamera, jest dowód, że go nie wrabiają. You were saying?
Dokładnie tak - monitoring może być bardzo obosieczną bronią! Skoro ktoś miał możliwości techniczne zebrania dowodu to niech dowód okaże a nie pomawia. Taki rodzaj myślenia. Z drugiej strony skoro ktoś mógł być nagrany, to powinien mieć łatwy dostęp do nagrań by sprawdzić, czy go nagrano i by móc wykorzystać kopię nagrania do czego tam chce - od alibi w jakiejś sprawie po chwalenie się w internetach jakie to ma modne kapcie.
Generalnie myślenie w stylu: filmują Ciebie - filmuj ich! Coś podobnego do brytyjskiego "love police" (oczywiście bez całego tego zaczepiania i prowokowania - w tym Veitch przesadza)
@Jarosław:
No właśnie nie. Dzisiaj są takie możliwości techniczne, że każdy może sobie nagrywać. Telefonem, kamerką w samochodzie, wystawić sobie na parapecie kamerkę za <100 PLN i nagrywać co się dzieje za oknem. Itd.
Tak? A jak to się ma to legalności nagrania? Do legalności użycia takiego "monitoringu" w sądzie. O to mi głównie chodzi. Chodzi mi o to by *każdy* w publicznodostępnym terenie mógł sobie nagrywać, fotografować pod warunkiem by: 1) Udostępniał nagranie każdemu na żądanie 2) Nie rejestrował więcej niż zarejestrowałyby w tym samym miejscu zmysły przeciętnego zdrowego człowieka. (Nie mówimy o telkach, dronach czy peryskopach by zaglądać do okien. Nie mówimy też o IR by mieć ładne porno z ubranych ludzi - to kwestia bardziej skomplikowana ale chyba wiesz o co mi chodzi: Dostrzec a nie prześwietlić)
Czy obecnie możesz ot tak sobie nastawić kamerę na wejście do magistratu, lub chodzić z kamerą za policją przez cały ich patrol? Technicznie jest to możliwe, prawnie są dwie sprzeczne interpretacje takiego czynu. Praktyka jest taka, że na zdjęcia z niebieskim trzeba się umówić (bywa różnie ale nie wyobrażam sobie by w takich warunkach monitorować i kontrolować niedociągnięcia policji)
Przykład z mojego podwórka -- od kilku miesięcy na "starym" Muranowie hurtowo obrabiane są mieszkania. W niektórych blokach po kilka. A kamery są na każdym rogu.
Bardzo dobry przykład - kamery masz na każdym rogu, a czy pod każdą z nich jest informacja gdzie w necie masz z niej streaming i gdzie jest to zapisane? Może coś widziały, może nie. Teraz każdy może gdybać, bo nie ma tego publicznie dostępnego.
Patrzę tak właściwie z innej perspektywy: załóżmy, że localsi lub gliniażeria wytypuje kogoś i chce skazać/zlinczować. Czy i jakie szanse obrony ma oskarżony? Czy ot tak jego adwokat może pobrać i przejrzeć obraz z każdej z kamer by pokazać, że coś nie halo, że w czasie popełniania zarzucanych oskarżonemu czynów, oskarżony wchodził do klatki ale kilka budynków dalej.
Oczywiście, w pierwszym momencie może się pojawić pomysł: "we need moar!!!!". Pytanie, czy to naprawdę pomoże schwytać złodziei? Czy jedynym efektem będzie to, że nie będzie absolutnie gdzie się schować, żeby się po dupie podrapać jak zaswędzi?
To bardzo istotne - czy monitorujesz przestrzeń publicznodostępną (jak ulica, *korytarz* w urzędzie czy centrum handlowe) czy zamkniętą dla publiczności (jak Twój dom, *gabinet* w urzędzie, pokój hotelowy czy przebieralnia).
I tu jest śmieszny szczegół - kamera patrząca w miejsce, gdzie może znaleźć się i patrzeć każdy - a co taki stary mocher z klatki obok to niby nie monitoruje mnie swoim gapieniem się przez okno? A przypadkowy przechodzeń? itp. itd.
W mojej przestrzeni, gdzie nikogo nie wpuszczam, czy na moim dysku to jest moja prywatna sprawa. Niemniej jak pójdę się lizać z panienka na ławkę pod blokiem to muszę być świadomy, że robimy to w miejscu, które z natury zezwala na oglądanie i rejestrowanie. Niejako odstawiamy pokaz lizania dla postronnych. (To czy możemy tam się lizać, lub czy powinniśmy mieć prawo do lizania się na ławce, to zupełnie inna kwestia)
Moim zdaniem, jeśli burmistrz zdejmuje kamery w ratuszu, przyznaje, że monitoring jest po prostu inwigilacją. I że skutki ujemne przewyższają potencjalne plusy. Naturalną konsekwencją powinno być zlikwidowanie monitoringu w całej dzielnicy. No bo dlaczego nagrywanie pana burmistrza jest niedobre, a nagrywanie obywateli na ulicy już jest OK?
A może burmistrz chce zwyczajnego nierównego traktowania - *jego* się nie kontroluje, co nie znaczy, iż można (lub nie można) kontrolować podwładnych/podsądnych/obywateli. Dziś nagłaśnia się ten jego spór z wyższą instancją i tyle. Skutecznie sprowokował by pokazać, że jedna strona sporu ma dostęp do nagrań - na razie to tylko rozgrywka między jedną władzą a inną władzą.
Jak jeszcze bym rozumiał obywateli na ulicy, tak burmistrz - bez przesady! Czy kamera i podsłuch jest w gabinecie gdzie odbywa rozmowy, czy w korytarzu? Jutro się dowiemy, że oświadczenie majątkowe samorządowca to naruszenie jego prywatności. Owszem, ale sam na nie się zgodził kandydując w wyborach.
Tak samo jak chce monitorowania każdego policjanta by wykluczyć nadużycia, tak samo jako obywatel czy mieszkaniec jakiejś gminy, chcę monitoringu i możliwości *kontroli* urzędnika decydującego w sprawach, które mnie dotyczą.
Pozdrawiam Dominik