2015-02-25 10:12 GMT+01:00 Jarosław Górny jaroslaw.gorny@gmail.com:
W dniu 25 lutego 2015 08:53 użytkownik Radoslaw Szkodzinski astralstorm@gmail.com napisał:
2015-02-24 23:39 GMT+01:00 Jarosław Górny jaroslaw.gorny@gmail.com:
W dniu 24 lutego 2015 21:53 użytkownik Dominik Tabisz d.tabisz@gmail.com napisał:
Rysiek dobrze prawi rozdzielając monitoring urzędnika i obywatela. W tym jak najbardziej bym się zgodził.
I zwłaszcza urzędnika bym inwigilował, nawet elektroniczną obrożą w razie potrzeby ;)
Śmiem twierdzić, że spowodowałoby, że do tzw. „polityki” (w tym do pracy w urzędach) to już pchałyby się wyłącznie najgorsze szumowiny. Nie wiem jaki normalny człowiek zdecydowałby się pójść do pracy, w której jest się permanentnie inwigilowanym -- także poza godzinami pracy.
Powiadasz będzie jak teraz? ;)
Nie, będzie *znacznie* gorzej.
Co masz na poparcie tej tezy?
Tak szczerze, właśnie te szumowiny powinny wtedy z pracy wylecieć, na widłach czy innym linczu, przy pierwszych paru wpadkach. Zostaną te albo rzeczywiście najlepsze, albo porządni ludzie.
Zostana wyłącznie najcwańsze szumowiny.
Jeszcze raz, co masz na poparcie tej tezy? Nie znam przykładów historycznych.
Już widzę, jak rozliczasz NIK na wyborach.
- NIK jest mianowany. Nie możesz ich bezpośrednio wybierać.
Efekt - kolesiowstwo.
Oczywiście tu jest konstrukcja trochę bardziej piętrowa. Nie wybierasz pracowników NIKu, ale wybierasz władze, które obsadzają tam stanowiska.
Nie bezpośrednio, jest tu milion szczebelków, które automatycznie kradną jakąkolwiek kontrolę. W wyborach wybieram partie, które wybiorą sobie reprezentantów do sejmu, którzy wybiorą prezesa NIK, który sam sobie mianuje pracowników. Oczywiście mogę też wybrać senatora, który ma głos przeciw wyborowi danego prezesa NIK.
Yup, republika to popierniczony system.
Zakładając, że moje głosy nie zginą w tej całce jako szum, bo partia <x> zaoferowała coś dla emerytów, a senator <y> zaoferował drogi. No i mieli dobrych ludzi od PR.
Demokracja (bezpośrednia) też ma swoje wady - wielu ludzi nie umie rozpoznać demagoga.
A za to pracowników samorządu wybierasz.
Tak, ale niestety mają oni ograniczone możliwości.
- Nie masz wyboru, istnieją dwie lub trzy populistyczne partie, głos
na dowolną inną ma nikłe (nie zerowe) szanse.
No to jest właśnie ciekawe. Szczególnie w przypadku wyborów samorządowych. Przykład ostatnich pokazuje, że (upraszczajac) "społeczeństwo nie dojrzało" -- zamiast głosować na ludzi, którzy coś autentycznie mogliby zrobić, obywatele przy urnach głosowali po prostu na partie.
Bo nie da się głosować na ludzi. System jest popsuty. http://en.wikipedia.org/wiki/Party-list_proportional_representation http://en.wikipedia.org/wiki/D%27Hondt_method
Jeszcze do tego mamy threshold, co jeszcze bardziej promuje duże partie. Listy partyjne to zło wcielone.
Najprościej można zamienić to na: http://en.wikipedia.org/wiki/Single_transferable_vote (With caveats.)
- Nie masz danych, aby stwierdzić, czy pan Inwigilator X jest lepszy
od pana Inwigilatora Y, albo pani Inwigilator Z. W zasadzie jedynym ich źródłem są media, a to krzywe zwierciadło.
Stworzenie technologii permanentnej ich inwigilacji niczego nie załatwi.
Rozwiąże kłopot 4.
Nie. Sprytni sobie i tak poradzą.
Dobre (którego nie mamy) jest wrogiem lepszego. To, że komuś uda się to obejść, nie znaczy, że jest bezużyteczne - o ile nie przeszkadza.
Tzw. „zwykli obywatele” i tak nie będą oglądać ani słuchać długich godzin nagrań z życia pana burmistrza lub kierownika wydziału sportu i kultury. Jedyne co w ten sposób uzyskasz to:
- totalne upodlenie tych ludzi,
Nie? Oni powinni działać tak, jakby każde ich wystąpienie było publiczne. Są przecież tzw. osobami publicznymi. It comes with a job.
Jest różnica między nagrywaniem obrad rady miasta, a umieszczeniem kamery w gabinecie burmistrza.
Jaka? Rozumiem, że gabinet burmistrza jest z reguły mniej interesujący, więc mniej ludzi będzie go oglądać?
O inwigilacji *poza* miejscem pracy i poza godzinami pracy nie wspominając.
I tak chodzą za nimi paparazzi. Zresztą, nie to miałem na myśli.
Trochę jakbyś mówił, że sklepowa jest upodlona, bo musi rozmawiać z setkami osób dziennie, które ją obserwują praktycznie non-stop. (Za wyjątkiem przerw w pracy.)
O to to. *Za wyjątkiem przerw w pracy*. Pogadaj z kimkolwiek, kto pracuje bezpośrednio z klientem. Jak męcząca jest świadomość bycia permanentnie obserwowanym. Właśnie po to są te przerwy w pracy.
Czemu nie, burmistrz, urzędnik też może mieć przerwę w pracy, niemonitorowana palarnia etc. Oczywiście będzie widać, że spędza czas na wypoczynku.
Serio, zrób eksperyment, to nie jest drogie. Zainstaluj sobie kamerę przy biurku, która będzie Cię nagrywać przy pracy, non-stop. Tak powiedzmy ze 2-3 tygodnie.
To nie jest głupi pomysł, chcę trochę poprawić wydajność pracy.
I wrzuć link do streamu na wszystkie listy, na jakie jesteś zapisany, na wszystkie społecznościówki, do wszystkich ludzi u siebie w pracy, do rodziny, znajomych, oraz porozklejaj URL w najbliższej okolicy swojego domu. W razie czego służę kamerą.
Nie mogę, firma nie pozwala na tego typu zagrywki. Mają dobre powody. (Które zupełnie nie są aplikowalne do urzędników państwowych.)