On 2015-02-08 17:46, rysiek wrote:
Fakt, torrenty leżą i nikt z nich nie korzysta.
Youtube i netflix są wygodniejsze, i nie wiążą się z ryzykiem prawnym. http://www.cnet.com/news/netflix-youtube-gobble-up-half-of-internet-traffic/
Mało tego, nikt nie buduje nowych rzeczy na nich -- nie wiem, mogę sobie np. wyobrazić aplikację, która seamlessly łączy klienta bittorrenta z odtwarzaczem wideo, ułatwiając korzystanie z torrentów tak z over9000 razy.
Można by to jakoś śmiesznie nazwać. I wziąć trendy domenę w .io. O, co powiecie na: https://popcorntime.io/
Ale nikt tego nie napisze, bo po co, przecież nikt tego nie będzie używał. Bo nie da się zmonetyzować, czy coś.
Nie tu jest problem. Problem jest tu, że ktoś sobie weźmie to co jakiś flossowy projekt wypluje, i zrobi sobie z tego model rynkowy, totalnie zlewając zasady pierwotnego projektu. A oryginalni twórcy nie będą mieli na to żadnego wpływu. W ten sposób Floss dostarcza korporacjom narzędzi do pracy: Projekt flossowy->startup niepowiązany z projektem->inwestorzy->sprzedaż korpo->propagacja i walled garden.
In b4 jak zaczął Youtube?
Also, mocne założenie, że ludzie -- zwykli Kowalscy -- dawali jebanie o prawa autorskie przed Napsterem czy eMule. Założenie, które (obawiam się) nie odnajduje pokrycia w rzeczywistości.
timeline: P2p przyzwyczaiło ludzi do darmowego contentu. Weszła legislacja zwiększajaca ryzyko korzystania z p2p. Francja: 3 strikes law, wezwania do 'zapłaty za ugodę' weszły cyberlockers 'poprawiające' błędy p2p, zarabiają kasę na sharingu. najazd na megaupload, kryzys cyberlockers, wiele się zamyka W tym samym czasie- rozwój youtube, netflix i podobne. Streaming robi furorę, wiele serwisów pirackich for-profit. Cyberlockers się nie podnoszą, większość trafficu idzie na YT, Netflix, i podobne serwisy. Łatwość wyszukiwania i obsługi serwisów, zmieniony sposób zachowania użytkowników. Vevo. Jeśli artysty nie ma na YT to nie istnieje. Nowe, drakońskie warunki publikowania contentu na YT <- You are here.
Poza tym znów, eMule czy Napster zły, bo eroduje "copyright" i dzięki temu Google może. Przekaz: Google spoko, skurwysyńskie wykorzystywanie sytuacji spoko, ale jak ktoś pośrednio się do tego przykłada -- to gnuj.
re: pośrednio się przykłada: tak, gnój, bo mogli inaczej to wykorzystać. Mogli zmienić jebany świat, ale tego nie zrobili, zamiast tego dali korporacji kolejne dildo-samojebkę.
It became ripe for taking.
Ja tam twierdzę, że te usługi (zderzając fikcję prawną z praktyką dostępu do kultury) przygotowują grunt pod reformę prawa autorskiego, której pierwsze jaskółki właśnie się pojawiają: https://juliareda.eu/2014/12/eu-copyright-evaluation/
Nie mam czasu tego przeczytać teraz, jeżeli chcesz możesz podsumować.
Co z tego wyjdzie, trudno powiedzieć, ale jestem pewien, że znajdziesz metodę, by zmieszać to z błotem. Fire at will.
OK: jest to legislacja EU, więc niska adaptatywność do zmiennych rynkowych, duży lag zmian, exploit-prone by sztabs of corporate lawyers.