Dnia piątek, 26 lutego 2016 13:23:44 Paul Peregud pisze:
I tu właśnie jest problem. Polega na różnicy pomiędzy programem istniejącym i działającym poprawnie, a programem nie istniejącym. Kiedy Tox i reszta będzie miała działającą implementację offline messages, zacznę polecać Tox i resztę ludziom. Dziś Signal rządzi pośród użytkowników. A cała reszta jest jedynie zabawkami dla programistów.
Z drugiej strony jest coś, co sobie u nas nazywamy "Miranda's syndrome":
- jak znane Ci narzędzie (Skype; Windows; etc) się wyyebie albo nie ma jakiejś funkcjonalności, wzruszasz ramionami i stwierdzasz "meh, bywa";
- jak nowe narzędzie (Tox; etc) się wyyebie albo nie ma danej funkcjonalności, to jest to od razu najlepszy argument na świecie, by przestać go używać.
Dodajmy, że lista funkcjonalności, które taki Tox musiałby wspierać, byś zaczął go polecać, będzie miała tendencję do wydłużania się.
Np. gdyby *jutro* zaczął wspierać offline messages, okazało by się, że nie ma współdzielenia pulpitu i że to jest showstopper; jakby pojutrze miał współdzielenie pulpitu, okazałoby się, że bez username directory service to w ogóle no go; w sumie Tox ma już dziś user directory service, ale spoko, natychmiast znajdzie się kolejny wymóg.
A w międzyczasie wszyscy dajemy się zamykać w zasranym skajpie, który za chwilę będzie nam dyktował, z jakiego systemu operacyjnego możemy korzystać, szyfrowania end-to-end nie ma i mieć nie będzie, a rozmowy są pewnie stenografowane w locie[1][2] i zapisywane na dyskach w serwerowni w Utah, bo czemu nie.
Nie mówię, że takie Toksy czy inne Ricochety są uberzajebiste i osiągnęły szczyty wysublimowania i rozwoju. Nie, nadal wymagają mnóstwa pracy. Ale wydaje mi się, że pracę już w nie włożoną warto docenić w tym zakresie, w którym robi robotę. Mi Tox w zupełności wystarcza do kontaktu z rodziną i tymi znajomymi, którzy nie wykazują wysokich poziomów Miranda's syndrome.
[1] http://blogs.skype.com/2014/12/15/skype-translator-how-it-works/ [2] http://mashable.com/2014/05/27/satya-nadella-microsoft-2/