Rysiek dobrze prawi rozdzielając monitoring urzędnika i obywatela. W tym jak najbardziej bym się zgodził.
I zwłaszcza urzędnika bym inwigilował, nawet elektroniczną obrożą w razie potrzeby ;) Ale teraz chcę by wynik takiej inwigilacji urzędnika był dostępny nie tylko dla "nad-urzędnika" ale i dla "pod-urzędnika". Wręcz wony dostęp dla każdego zainteresowanego. Zgoda powstaje tu strefa dyskusyjna na ile publiczna ma być przykładowo sprawa zasiłku z mopsu dla samotnej matki w bloku obok ale to nieco inny wątek od generalnej zasady patrzenia urzędnikowi na ręce.
Myślę, że istota sporu o monitoring obywatela nie ujmuje jednego szczegółu: Inwigilacja była, jest i będzie. Padł trafny komentarz, że to nie będzie jeden mocher tylko grupka mocherów - tak to mniej więcej działa. Dodawanie jednego szczebla trudności typu "łazić za kimś tak, automatycznie filmować nie" to żadna przeszkoda dla "złych ludzi". Carska bezpieka miała swoich szpicli osobowych, dziś zastępuje to podsłuch ot inne narzędzie.
Dla mnie generalnym problemem jest to, iż wszelkie próby ograniczania monitoringu tylko pogłębiają dysproporcje siły. Specsłużbom i tak będzie wolno. Chcę by szary obywatel miał takie same możliwości prawne i techniczne (stąd pomysł - jest kamera to wynik jest publicznie dostępny). efektem ubocznym mojego pomysłu jest oczywiście ograniczenie pewnych praw do wizerunku czy własności intelektualnej ale to jest tylko pozytywny efekt uboczny. (Gdy powstanie nagranie jest ono wolno dostępne, coś jak Creative Commons, share alike).
Nawet tu widzę głosy nie dostrzegające pozorów wolności w prywatności. To nie chodzi o to, czy się drapiesz po zadku / liżesz z dziewczyną tylko o to, czy *wolno* Ci to robić, i czy masz *prawo do nie przeszkadzania Ci przy tej czynności*. Póki bawisz się w prywatność w miejscach publicznych możesz nie dostrzec, że tu ważniejsza jest dyskusja o Twoim prawie do drapania/lizania niż kwestia tego, czy ktoś to zobaczy. Ot łatwo pomyśleć "nikt nie widzi, to jest dobrze" potem okazuje się, że ktoś widzi i jest wielki problem szpiegowania.
Sam blokuje kamerki, keyloggery, statystyki w *moim* sprzęcie. A to dlatego, że sprzęt jest *mój*. Czym innym jest widoczność mojego IPka jak się zaloguje na jakieś forum a czym innym że moja przeglądarka nie nosi wszędzie dowodów osobistych w stylu ciasteczk z fejsbuka. Czym innym jest, że mnie widać na kamerze, a czym innym, że mam kominiarkę/kamuflaż miejski uniemożliwiający automatyczne rozpoznanie twarzy. Ale to znowu *moja gęba* i moje prawo, co nie zmienia prawa danego terenu do zarejestrowania, że jakiś taki cichociemny menel się tu szwendał.
Rysiu naciska na bezużyteczność monitoringu - myślę, że monitoring z nierównym prawem dostępu nie służy nikomu. A gdyby zrównać łatwość dostępu?
Spójrz - widzisz, że w markecie jest Twoja unielubiona znajoma to idziesz na bazar by jej nie spotkać. Teraz możliwość uniknięcia masz tylko, jak ją zobaczysz i poznasz na tyle wcześnie, że skręcisz w bocznoą uliczke. A jak coś zgubisz - komu się będzie chciało przeglądać taśmy z kamer dla Twojego parasola/plecaka? (Tobie będzie się chciało, bo to Twój plecak). Znam to lenistwo z poważniejszych spraw typu kradzieże i zagryzienia zwierząt - nikomu się nie chce.
Sam miałem kolizję z radiowozem, pod kamerą monitoringu. Na początku straszyli bóg wie czym, uprowadzili z miejsca wypadku. Zmiękła im rura jak dowiedzieli się, że moje położenie jest monitorowane a mój telefon zadzwonił do policjanta najstarszego stopniem. Mieli dostęp do nagrania z kamer, puścili po kilku godzinach i po sprawie. Czyżby na nagraniu zobaczyli, że to nie ja za późno odbiłem w bok, tylko oni nie spojrzeli w lusterko i skręcili w lewo bez kierunkowskazu właśnie w momencie, gdy ich wyprzedzałem? Tego nie wiem, bo nie mogłem obejrzeć nagrania - nie mogłem przeanalizować swoich błędów.
Pozdrawiam Dominik