Cześć,
I'm in a bit of a pickle, szukam metody automagicznego przerzucenia PDFa do ODT -- tak, mogę sobie kopiować tekst ręcznie, ale to jest upierdliwe; there has to be a better way, a jak na razie poza szemranymi stronami na necie "przekonwertujemy i wyślemy Ci mailem", nic nie znalazłem.
Libreoffice otwiera PDF i pozwala go edytować, ale jako... obrazek z (edytowalnym) tekstem. No way to save as ODT, all you get is ODG (grafika OpenDocument).
Halp?
W dniu 01.10.2014 o 10:31, rysiek pisze:
Cześć,
I'm in a bit of a pickle, szukam metody automagicznego przerzucenia PDFa do ODT -- tak, mogę sobie kopiować tekst ręcznie, ale to jest upierdliwe; there has to be a better way, a jak na razie poza szemranymi stronami na necie "przekonwertujemy i wyślemy Ci mailem", nic nie znalazłem.
Libreoffice otwiera PDF i pozwala go edytować, ale jako... obrazek z (edytowalnym) tekstem. No way to save as ODT, all you get is ODG (grafika OpenDocument).
Halp?
Popularnie używa się pdf2html i różne regexpy do wycinania zbędnych elementów (np żeby wykryć gdzie jest akapit) i potem z htmla do jakiegoś formatu jaki lubisz. Uciążliwe i jedynie po części automatyczne, ale jak masz wiele takich samych pdfów albo jeden koszmarnie długi to może się nadać.
Szemrane konwertery używają wewnętrznie zapewne Fine Reader'a, który dla cyfrowych plików ma całkiem bardzo dobrą skuteczność, no ale kosztuje.
Rysiu spróbuj calibre
Zakładam, że pdfy masz z tekstem (jak jest prawie edytowalny w LO/OO). 1) Instalujesz calibre (i zażywasz puszkę uspokajacza) 2) Importujesz pdfy do calibre (lub open with - calibre), czekasz spokojnie aż się włączy 3) Dajesz na Convert/Konwertuj 4) W opcjach dajesz format wyjściowy epub lub rtf (odt brak), klikasz konwertuj 5) Czekasz, czekasz, czekasz jak stracisz nadzieję, to będzie gotowe.
Z epuba czy rtfa to już masz drogę prostą. Niby możesz w Calibre przetworzyć ileś eboków na raz, ale jest to program tak mulący i zasobożerny, że zajmie to całą noc i w końcu pewnie faktycznie się zawiesi. Niestety im dłuższy dokument konwertujesz, tym wyraźniej odczujesz jakim ślimakiem jest Calibre.
\begin offtop
1)Dziwnym trafem całość wolnego/darmowego oprogramowania do grzebania w gotowych pdfach ma właściwośći identyczne z działającym programem. I pdfedit i calibre i kilka innych mniejszych konwerterów nie dorasta do pięt adobowym destylarkom ani oprogramowaniu z TeXlive (szkoda, że nie ma TeXowego narządka typu dvi2ps ale do pdfów). 2)Dziwnym trafem książka "pdftricks" (będąca świetnym uzupełnieniem/wyjaśnieniem specyfikacji formatu pdf) jest niedostępna w bibliotekach. Dziwnym trafem nikt nie podsuwa pomysłu rozwiązywania "dziwnego trafu" nr 1 na zadnym summer of code i podobnej imprezie. Czy dziwny traf numer 2 ma coś do tego? W końcu pe-de-ef to tylko nowsiejszy i głupsiejszy zamiennik postscriptu. Gdzie leży problem?
\end offtop
Pozdrawiam Dominik
W dniu 1 października 2014 10:50 użytkownik "Łukasz "Cyber Killer" Korpalski" cyberkiller8@gmail.com napisał:
W dniu 01.10.2014 o 10:31, rysiek pisze:
Cześć,
I'm in a bit of a pickle, szukam metody automagicznego przerzucenia PDFa do ODT -- tak, mogę sobie kopiować tekst ręcznie, ale to jest upierdliwe; there has to be a better way, a jak na razie poza szemranymi stronami na necie "przekonwertujemy i wyślemy Ci mailem", nic nie znalazłem.
Libreoffice otwiera PDF i pozwala go edytować, ale jako... obrazek z (edytowalnym) tekstem. No way to save as ODT, all you get is ODG (grafika OpenDocument).
Halp?
Popularnie używa się pdf2html i różne regexpy do wycinania zbędnych elementów (np żeby wykryć gdzie jest akapit) i potem z htmla do jakiegoś formatu jaki lubisz. Uciążliwe i jedynie po części automatyczne, ale jak masz wiele takich samych pdfów albo jeden koszmarnie długi to może się nadać.
Szemrane konwertery używają wewnętrznie zapewne Fine Reader'a, który dla cyfrowych plików ma całkiem bardzo dobrą skuteczność, no ale kosztuje.
-- Łukasz "Cyber Killer" Korpalski
mail: cyberkiller8@gmail.com xmpp: cyber_killer@jabster.pl site: http://website.cybkil.cu.cc gpgkey: 0x72511999 @ hkp://keys.gnupg.net
//When replying to my e-mail, kindly please //write your message below the quoted text.
General mailing list General@lists.hackerspace.pl https://lists.hackerspace.pl/mailman/listinfo/general
On 2014-10-01 21:18, Dominik Tabisz wrote:
Gdzie leży problem?
w deweloperach, w firmach, w użytkownikach, w całym paradygmacie tego czym jest grafika 2d.
Deweloperka na jakąkolwiek grafikę 2d to takie gunwo...
Po pierwsze-gimp. Po drugie- Libre- Open- i wogóle Office. WIelkie olbrzymie gówno, tak duże, że aż dziw że wyszło z ludzkiej dupy bez potrzeby zabiegu chirurgicznego. Wykonanego przez zespół weterynarzy chirurgów eksperymentalnych dużych ssaków, przy udziale plaży, morza, Greenpeace, oraz dźwigu, którego to gówna autor powinien być obciążony sankcjami za emisje groźnych ilości zanieczyszczeń do atmosfery przez Parlament Europejski, Rosyjską Dumę i ONZ. Po trzecie - Adobe, czyli pakiet softu w którym każdy kawałek robi to samo co inne, ale gorzej. Nie zaczynajmy dyskusji o profilach kolorów dla drukarni, i o Corelu. Szczególnie o Corelu.
Srsly, za 2d stoi klątwa. Masz więcej programów niż featursów, i żaden nie ma ich wszystkich, oraz żaden nie ma ich dobrze zaimplementowanych, a devowie gadają o tym jak szybko menu ma się pokazywać/chować po dojechaniu kursorem do krawędzi ekranu, oraz o tym jak by ci tu zjebać workflow w następnej wersji.
To sa ludzie którym obca jest jakakolwiek funkcjonalność, UI design, optymalizacja pracy, i alokacja zasobów inna niż ta którą można wymyśleć w narkotycznym widzie po iniekcji dożylnej terpentyny z toluenem, i zamknięciu się ze stroboskopem RGB nago w pokoju pełnym luster.
Wykonuję ruchy frykcyjne za pomocą gumowego penisa na kiju zawiniętego w szmatę do podłogi w generalnym kierunku softu do 2D. M.in. dlatego że jestem zmuszony w nim pracować.
All ye who enter here, abandon all hope.
Welcome to the anus of the universe.
And you haven't seen shit.
Cały proces deweloperki czegokolwiek w 2d to jeden wielki human centipede, ale w odróżnieniu od tego filmowego, w obiegu zamkniętym, oraz zaworem zwrotnym celem realizacji abonamentu w lokalnym fastfoodzie żarcia second-hand.
On 2014-10-02 02:17, spin@hackerspace.pl wrote:
On 2014-10-01 21:18, Dominik Tabisz wrote:
Gdzie leży problem?
w deweloperach, w firmach, w użytkownikach, w całym paradygmacie tego czym jest grafika 2d.
Deweloperka na jakąkolwiek grafikę 2d to takie gunwo...
Po pierwsze-gimp. Po drugie- Libre- Open- i wogóle Office. WIelkie olbrzymie gówno, tak duże, że aż dziw że wyszło z ludzkiej dupy bez potrzeby zabiegu chirurgicznego. Wykonanego przez zespół weterynarzy chirurgów eksperymentalnych dużych ssaków, przy udziale plaży, morza, Greenpeace, oraz dźwigu, którego to gówna autor powinien być obciążony sankcjami za emisje groźnych ilości zanieczyszczeń do atmosfery przez Parlament Europejski, Rosyjską Dumę i ONZ. Po trzecie - Adobe, czyli pakiet softu w którym każdy kawałek robi to samo co inne, ale gorzej. Nie zaczynajmy dyskusji o profilach kolorów dla drukarni, i o Corelu. Szczególnie o Corelu.
Srsly, za 2d stoi klątwa. Masz więcej programów niż featursów, i żaden nie ma ich wszystkich, oraz żaden nie ma ich dobrze zaimplementowanych, a devowie gadają o tym jak szybko menu ma się pokazywać/chować po dojechaniu kursorem do krawędzi ekranu, oraz o tym jak by ci tu zjebać workflow w następnej wersji.
To sa ludzie którym obca jest jakakolwiek funkcjonalność, UI design, optymalizacja pracy, i alokacja zasobów inna niż ta którą można wymyśleć w narkotycznym widzie po iniekcji dożylnej terpentyny z toluenem, i zamknięciu się ze stroboskopem RGB nago w pokoju pełnym luster.
Wykonuję ruchy frykcyjne za pomocą gumowego penisa na kiju zawiniętego w szmatę do podłogi w generalnym kierunku softu do 2D. M.in. dlatego że jestem zmuszony w nim pracować.
All ye who enter here, abandon all hope.
Welcome to the anus of the universe.
And you haven't seen shit.
Cały proces deweloperki czegokolwiek w 2d to jeden wielki human centipede, ale w odróżnieniu od tego filmowego, w obiegu zamkniętym, oraz zaworem zwrotnym celem realizacji abonamentu w lokalnym fastfoodzie żarcia second-hand.
Którego specjalizacją są mielone. I bigos.
Dnia czwartek, 2 października 2014 02:20:48 spin@hackerspace.pl pisze:
On 2014-10-02 02:17, spin@hackerspace.pl wrote:
On 2014-10-01 21:18, Dominik Tabisz wrote:
Gdzie leży problem?
w deweloperach, w firmach, w użytkownikach, w całym paradygmacie tego czym jest grafika 2d.
Deweloperka na jakąkolwiek grafikę 2d to takie gunwo...
Po pierwsze-gimp. Po drugie- Libre- Open- i wogóle Office. WIelkie olbrzymie gówno, tak duże, że aż dziw że wyszło z ludzkiej dupy bez potrzeby zabiegu chirurgicznego. Wykonanego przez zespół weterynarzy chirurgów eksperymentalnych dużych ssaków, przy udziale plaży, morza, Greenpeace, oraz dźwigu, którego to gówna autor powinien być obciążony sankcjami za emisje groźnych ilości zanieczyszczeń do atmosfery przez Parlament Europejski, Rosyjską Dumę i ONZ. Po trzecie - Adobe, czyli pakiet softu w którym każdy kawałek robi to samo co inne, ale gorzej. Nie zaczynajmy dyskusji o profilach kolorów dla drukarni, i o Corelu. Szczególnie o Corelu.
Srsly, za 2d stoi klątwa. Masz więcej programów niż featursów, i żaden nie ma ich wszystkich, oraz żaden nie ma ich dobrze zaimplementowanych, a devowie gadają o tym jak szybko menu ma się pokazywać/chować po dojechaniu kursorem do krawędzi ekranu, oraz o tym jak by ci tu zjebać workflow w następnej wersji.
To sa ludzie którym obca jest jakakolwiek funkcjonalność, UI design, optymalizacja pracy, i alokacja zasobów inna niż ta którą można wymyśleć w narkotycznym widzie po iniekcji dożylnej terpentyny z toluenem, i zamknięciu się ze stroboskopem RGB nago w pokoju pełnym luster.
Wykonuję ruchy frykcyjne za pomocą gumowego penisa na kiju zawiniętego w szmatę do podłogi w generalnym kierunku softu do 2D. M.in. dlatego że jestem zmuszony w nim pracować.
All ye who enter here, abandon all hope.
Welcome to the anus of the universe.
And you haven't seen shit.
Cały proces deweloperki czegokolwiek w 2d to jeden wielki human centipede, ale w odróżnieniu od tego filmowego, w obiegu zamkniętym, oraz zaworem zwrotnym celem realizacji abonamentu w lokalnym fastfoodzie żarcia second-hand.
Którego specjalizacją są mielone. I bigos.
Wow, that was a whole lotta off-topic that nobody seemed to have needed.
On 02.10.2014 02:31, rysiek wrote:
Dnia czwartek, 2 października 2014 02:20:48 spin@hackerspace.pl pisze:
Którego specjalizacją są mielone. I bigos.
Wow, that was a whole lotta off-topic that nobody seemed to have needed.
A ja lubię. Mielony bez spina jak nie mielony. :-)
W dniu 01.10.2014 o 21:18, Dominik Tabisz pisze:
Rysiu spróbuj calibre
(...)
odczujesz jakim ślimakiem jest Calibre.
Calibre o ile dobrze pamiętam wewnętrznie używa właśnie pdf2html, więc jeden pies, a użycie skryptu ręcznie jest mniej zasobożerne.
\begin offtop
1)Dziwnym trafem całość wolnego/darmowego oprogramowania do grzebania w gotowych pdfach ma właściwośći identyczne z działającym programem. I pdfedit i calibre i kilka innych mniejszych konwerterów nie dorasta do pięt adobowym destylarkom ani oprogramowaniu z TeXlive (szkoda, że nie ma TeXowego narządka typu dvi2ps ale do pdfów). 2)Dziwnym trafem książka "pdftricks" (będąca świetnym uzupełnieniem/wyjaśnieniem specyfikacji formatu pdf) jest niedostępna w bibliotekach. Dziwnym trafem nikt nie podsuwa pomysłu rozwiązywania "dziwnego trafu" nr 1 na zadnym summer of code i podobnej imprezie. Czy dziwny traf numer 2 ma coś do tego? W końcu pe-de-ef to tylko nowsiejszy i głupsiejszy zamiennik postscriptu. Gdzie leży problem?
\end offtop
Ja bym powiedział że problem leży w samym formacie pdf. On nie jest przewidziany do dalszej edycji na poziomie tekstu, a jedynie do wyświetlania (coś jak płytka cd - po wypaleniu nie edytujesz zawartości). Z tego wynika parę faktów technicznych jak np brak czegoś takiego jak akapit tekstu (każdy tekst to 1 linijkowy string), co szalenie utrudnia powrót z tego formatu do jakiegoś edytowalnego, tak żeby to miało ręce i nogi. Wszystkie konwertery używają kombinacji ocr i sprytnych regexpów, żeby wrócić z tego formatu do jakiegoś edytowalnego. Jedyna inna opcja to edycja w formie grafiki wektorowej, polecam do tego celu Inkscape.
Rozwiązania są, ale inne niż myślisz. O ile wiem to LO ma (już teraz lub planowaną) opcję embeddowania oryginalnego pliku odt w eksportowanym pdfie. To w teorii ma zapewniać pełną edycję takiego pdfa później, w praktyce nie kojarzę żebym to gdzieś widział w akcji.
Z resztą... narzędzia do pdfów stoją jeszcze na całkiem zajebistym poziomie moim zdaniem. Porównajcie to z narzędziami do djvu, tam tylko można usiąść i płakać.
On 01/10/14 10:31, rysiek wrote:
Cześć,
I'm in a bit of a pickle, szukam metody automagicznego przerzucenia PDFa do ODT -- tak, mogę sobie kopiować tekst ręcznie, ale to jest upierdliwe; there has to be a better way, a jak na razie poza szemranymi stronami na necie "przekonwertujemy i wyślemy Ci mailem", nic nie znalazłem.
Libreoffice otwiera PDF i pozwala go edytować, ale jako... obrazek z (edytowalnym) tekstem. No way to save as ODT, all you get is ODG (grafika OpenDocument).
Halp?
PDF z założenia nie ma tylu informacji, co ODT. Ma informację, że literka a znajduje się na stronie nr 2, i ma współrzędne 344,22.
Może mieć te informacje, ale nie musi. Dlatego OOo otwiera PDFa jako grafikę, bo to jest format graficzny.
Jeżeli jest to PDF wypluty z OOo/LibreOffice to możliwe, że ktoś zaembedował w PDFie ODT, ale jeżeli pochodzi z innego źródła, to widziałem kilka extensionów do importowania PDFów do writera. One po prostu zgadują, które literki są częścią którego wiersza/akapitu (taki prawie OCR).
Np. http://extensions.openoffice.org/en/project/oracle-pdf-import-extension-open...
Pozdrawiam
On Sat, 4 Oct 2014, Leszek Jakubowski wrote:
On 01/10/14 10:31, rysiek wrote:
Cześć,
I'm in a bit of a pickle, szukam metody automagicznego przerzucenia PDFa do ODT -- tak, mogę sobie kopiować tekst ręcznie, ale to jest upierdliwe; there has to be a better way, a jak na razie poza szemranymi stronami na necie "przekonwertujemy i wyślemy Ci mailem", nic nie znalazłem.
Libreoffice otwiera PDF i pozwala go edytować, ale jako... obrazek z (edytowalnym) tekstem. No way to save as ODT, all you get is ODG (grafika OpenDocument).
Halp?
PDF z założenia nie ma tylu informacji, co ODT. Ma informację, że literka a znajduje się na stronie nr 2, i ma współrzędne 344,22.
Może mieć te informacje, ale nie musi. Dlatego OOo otwiera PDFa jako grafikę, bo to jest format graficzny.
Niektórymi narzędziami takimi jak pstoedit można uzyskać z PDF'a coś do obróbki wektorowej, PDF'owi jak Leszek pisze bliżej do SVG i formatów takich jak Windows Meta File (wektorowy), niż do tekstu w stylu .odt.
Jeżeli jest to PDF wypluty z OOo/LibreOffice to możliwe, że ktoś zaembedował w PDFie ODT, ale jeżeli pochodzi z innego źródła, to widziałem kilka extensionów do importowania PDFów do writera. One po prostu zgadują, które literki są częścią którego wiersza/akapitu (taki prawie OCR).
Np. http://extensions.openoffice.org/en/project/oracle-pdf-import-extension-open...
Rozszerzenia robią albo coś w stylu "pdftotext" (jak pisałeś wyżej - zgadywanie linijek) albo robią z tego EMF (OpenOffice'owy wektorowy metafile).
Czasami masz jeszcze zagwostkę - zastosowano niestandardowe czcionki w układzie CID, więc mapowanie znaków jest przypadkowe (wcale nie ASCII/ISO/cokowlwiek sensownego) - aby uzyskać rozwiązanie ogólne trzeba jeszcze OCR-ować czcionkę.
Obrabiałem ostatnio pliki z tekstem w EBCDIC :)
//Saper
W dniu 4 października 2014 19:27 użytkownik Marcin Cieslak saper@saper.info napisał: (...)
Czasami masz jeszcze zagwostkę - zastosowano niestandardowe czcionki w układzie CID, więc mapowanie znaków jest przypadkowe (wcale nie ASCII/ISO/cokowlwiek sensownego) - aby uzyskać rozwiązanie ogólne trzeba jeszcze OCR-ować czcionkę.
Czy to jest powód, że część pdfów nie chce się drukować pod GNU? Miałem taką zagwozdkę z pdfami generowanymi ze stron www - zamiast czcionek kwadraciki w okularze i evince - trzeba było importowac przez GIMPa.
a teraz Offtop dla Spina ;) Prawie wyraziłeś co myslę o grafice komputerowej. Dla mnie problem wygląda tak:
1) są ludzie, którzy wiedzą co trzeba poprawić (napisać od zera), chce im się, ale nie umieją kodzić. 2) są ludzie, którzy umieją kodzić, ale mają mało czasu / chęci by to zrobić. 3) są ludzie, którym płacą, by pisali komercyjny soft do uzależniania użyszkodników od producenta (pod pozorem CS-ileśtam-Cloud lub Office). Albo pierwszym ktoś pomoże nauczyć sie programować, albo ktoś drugich zachęci albo zostajemy na łasce trzecich. Brakuje mi nowych Knuthów i Stallmanów.
Pozdrawiam Dominik
On Sat, 4 Oct 2014, Dominik Tabisz wrote:
W dniu 4 października 2014 19:27 użytkownik Marcin Cieslak saper@saper.info napisał: (...)
Czasami masz jeszcze zagwostkę - zastosowano niestandardowe czcionki w układzie CID, więc mapowanie znaków jest przypadkowe (wcale nie ASCII/ISO/cokowlwiek sensownego) - aby uzyskać rozwiązanie ogólne trzeba jeszcze OCR-ować czcionkę.
Czy to jest powód, że część pdfów nie chce się drukować pod GNU? Miałem taką zagwozdkę z pdfami generowanymi ze stron www - zamiast czcionek kwadraciki w okularze i evince - trzeba było importowac przez GIMPa.
To mi raczej wygląda na problem z czcionką - czcionka nie została wklejona w PDF i jesteś skazany na czcionki systemowe (Adobe PDF określa 14 czcionek, które czytnik powinien zapewniać, jak np. Helvetica) ALBO czcionka jest, ale nie zawiera jakichśtam znaków. Na wielu systemach Windows pałęta się beznadziejna i brzydka Helvetica, instalowana przez sterowniki drukarek.
pdffonts z pakietu popplera powie Ci, jakie czcionki są potrzebne dla Twojego PDF'a.
Problem z CID objawia się inaczej - PDF wyświetla się dobrze, ale robisz kopiuj-wklej i dostajesz jakieś robaczki.
a teraz Offtop dla Spina ;) Prawie wyraziłeś co myslę o grafice komputerowej. Dla mnie problem wygląda tak:
- są ludzie, którzy wiedzą co trzeba poprawić (napisać od zera), chce
im się, ale nie umieją kodzić. 2) są ludzie, którzy umieją kodzić, ale mają mało czasu / chęci by to zrobić. 3) są ludzie, którym płacą, by pisali komercyjny soft do uzależniania użyszkodników od producenta (pod pozorem CS-ileśtam-Cloud lub Office). Albo pierwszym ktoś pomoże nauczyć sie programować, albo ktoś drugich zachęci albo zostajemy na łasce trzecich. Brakuje mi nowych Knuthów i Stallmanów.
Przeczytajcie sobie "Mythical Man-Month" Brooksa i może zrozumiecie.
Wbrew pozorom i temu co napisał spin@hackerspace.pl to pakiety Office są dość istotnym krokiem w kierunku empowermentu zwykłego usera. Przedtem było tylko bieganie do działu obliczeniowego i prośby o przetworzenie danych (dobrze, że nie na kartach perforowanych). Czasem wpada się do klienta, wyciąga jakieś wypociny, które wyprodukował w Ekscelu albo innym Accesie, wrzuca się to w coś sensownego i nie trzeba wymyślać od nowa.
Jest jeszcze kategoria (4) ludzie, którzy biorą soft napisany przez (3) i robią w nim jakieś cudeńka.
Ostatnio robiłem zlecenie dla jakiegoś startupu, gdzie wszystko było high tech i w ogóle (bawili się Oculus VR HD, prototyp), ale to byli z wykształcenia architekci i robili cudeńska w CryEngine.
Dopiero jak trzeba wyjść na naprawdę niski poziom (sterowniki urządzeń) plus konwersja niektórych plików binarnych to zawołali takiego wyleniałego hackera[1] jak ja (jestem od nich prawie 2 x starszy).
//Saper
[1] bo Władek Majewski tak o mnie powiedział
On 2014-10-04 19:47, Dominik Tabisz wrote:
W dniu 4 października 2014 19:27 użytkownik Marcin Cieslak saper@saper.info napisał: (...)
Czasami masz jeszcze zagwostkę - zastosowano niestandardowe czcionki w układzie CID, więc mapowanie znaków jest przypadkowe (wcale nie ASCII/ISO/cokowlwiek sensownego) - aby uzyskać rozwiązanie ogólne trzeba jeszcze OCR-ować czcionkę.
Czy to jest powód, że część pdfów nie chce się drukować pod GNU? Miałem taką zagwozdkę z pdfami generowanymi ze stron www - zamiast czcionek kwadraciki w okularze i evince - trzeba było importowac przez GIMPa.
a teraz Offtop dla Spina ;) Prawie wyraziłeś co myslę o grafice komputerowej. Dla mnie problem wygląda tak:
- są ludzie, którzy wiedzą co trzeba poprawić (napisać od zera), chce
im się, ale nie umieją kodzić. 2) są ludzie, którzy umieją kodzić, ale mają mało czasu / chęci by to zrobić. 3) są ludzie, którym płacą, by pisali komercyjny soft do uzależniania użyszkodników od producenta (pod pozorem CS-ileśtam-Cloud lub Office). Albo pierwszym ktoś pomoże nauczyć sie programować, albo ktoś drugich zachęci albo zostajemy na łasce trzecich. Brakuje mi nowych Knuthów i Stallmanów.
Dodaj do tego tłum grafików-hipsterów wychowanych na generacjach Adobe i windy którzy nie mają pojęcia o dobrym workflow, o "GUI do pracy", skrótach klawiszowych, workspaces, itp. a którzy generują popyt na gówniane rozwiązania.
MOAR PRZEŹROCZYSTOŚCI! MOAR OKIENEK KTÓE MOŻNA SOBIE PRZEKŁADAĆ DOWOLNIE! MOAR NEW CRAZY FANCY USELESS SHITE!