2015-02-24 23:39 GMT+01:00 Jarosław Górny jaroslaw.gorny@gmail.com:
W dniu 24 lutego 2015 21:53 użytkownik Dominik Tabisz d.tabisz@gmail.com napisał:
Rysiek dobrze prawi rozdzielając monitoring urzędnika i obywatela. W tym jak najbardziej bym się zgodził.
I zwłaszcza urzędnika bym inwigilował, nawet elektroniczną obrożą w razie potrzeby ;)
Śmiem twierdzić, że spowodowałoby, że do tzw. „polityki” (w tym do pracy w urzędach) to już pchałyby się wyłącznie najgorsze szumowiny. Nie wiem jaki normalny człowiek zdecydowałby się pójść do pracy, w której jest się permanentnie inwigilowanym -- także poza godzinami pracy.
Powiadasz będzie jak teraz? ;)
Tak szczerze, właśnie te szumowiny powinny wtedy z pracy wylecieć, na widłach czy innym linczu, przy pierwszych paru wpadkach. Zostaną te albo rzeczywiście najlepsze, albo porządni ludzie.
Ale teraz chcę by wynik takiej inwigilacji urzędnika był dostępny nie tylko dla "nad-urzędnika" ale i dla "pod-urzędnika". Wręcz wony dostęp dla każdego zainteresowanego. Zgoda powstaje tu strefa dyskusyjna na ile publiczna ma być przykładowo sprawa zasiłku z mopsu dla samotnej matki w bloku obok ale to nieco inny wątek od generalnej zasady patrzenia urzędnikowi na ręce.
To jest iluzja. Coś o czym kilka maili niżej pisze rysio. My jako obywatele cedujemy obowiązki nadzorowania i kontrolowania pracy urzędników odpowiednim instytucjom (NIK itd.). I rozliczamy ich potem na wyborach.
Już widzę, jak rozliczasz NIK na wyborach. 1) NIK jest mianowany. Nie możesz ich bezpośrednio wybierać. Efekt - kolesiowstwo.
2) Nie masz wyboru, istnieją dwie lub trzy populistyczne partie, głos na dowolną inną ma nikłe (nie zerowe) szanse.
3) Republika cud muzyka, nie ma prawdziwej demokracji.
4) Nie masz danych, aby stwierdzić, czy pan Inwigilator X jest lepszy od pana Inwigilatora Y, albo pani Inwigilator Z. W zasadzie jedynym ich źródłem są media, a to krzywe zwierciadło.
Stworzenie technologii permanentnej ich inwigilacji niczego nie załatwi.
Rozwiąże kłopot 4.
Tzw. „zwykli obywatele” i tak nie będą oglądać ani słuchać długich godzin nagrań z życia pana burmistrza lub kierownika wydziału sportu i kultury. Jedyne co w ten sposób uzyskasz to:
- totalne upodlenie tych ludzi,
Nie? Oni powinni działać tak, jakby każde ich wystąpienie było publiczne. Są przecież tzw. osobami publicznymi. It comes with a job. Trochę jakbyś mówił, że sklepowa jest upodlona, bo musi rozmawiać z setkami osób dziennie, które ją obserwują praktycznie non-stop. (Za wyjątkiem przerw w pracy.)
Rozumiem, może się śliznąć jak ostatnio paru polityków w UK incl. Cameron. Ale przynajmniej może będzie lepiej widać jakieś dzikie zakulisowe rozgrywki, których być nie powinno.
- świetna broń w rękach „nieprzychylnych” (opozycja, media, biznesmen,
który na urzędnika jest zły, bo mu czegoś „nie załatwił”, itd.) -- coś tam się z nagrania wytnie, cośtam się samemu zasugeruje, i oskarżenie o „podejrzane kontakty” gotowe.
Tak. I świetna broń w rękach przychylnych.