Dnia sobota, 17 stycznia 2015 19:27:26 Andrzej Surowiec pisze:
On 17.01.2015 16:52, rysiek wrote:
Zauważmy też, że wyjaśnienie nie jest usprawiedliwieniem. Wyjaśniłeś, skąd się takie tłumaczenia biorą (przy okazji, dzięki Kapitanie Oczywistość); fajnie też, że -- jak rozumiem -- zgadzamy się, że tłumaczenie jest do dupy. Wyjaśnienie, *czemu* jest do dupy, nie usprawiedliwia tego, *że* jest do dupy.
Ja się z tobą nie zgadzam. Według wszystkich konwencjonalnych źródeł wiedzy jest to tłumaczenie poprawne, a w dodatku lepiej przyciąga uwagę i przekazuje o czym jest film niż gdyby zostawić tytuł "blackhat".
I tu jest problem, bo: http://sjp.pwn.pl/szukaj/haker.html
" haker [ang.], początkowo — sprawny programista, potrafiący korzystać z nieudokumentowanych lub nieznanych powszechnie cech programów (np. systemu operacyjnego); obecnie — osoba korzystająca z takich cech w celu włamania się do systemu komputerowego (gł. za pośrednictwem Internetu), "
W wielu słownikach nadal równorzędne są oba znaczenia. Albo odwrócimy ten trend, albo za parę lat będziemy musieli się tłumaczyć z nazwy "Warszawski Hackerspace". W dodatku ten konkretny wpis w SJP powołuje się na... użycie tego słowa mediach.
Czy jesteś w stanie tę prostą informację przyjąć i przetrawić, czy to przekracza Twoje możliwości?
Bo jak już było tysiąc razy dyskutowane na tej liście -- możemy się zacząć nazywać "hacktywistami", "bździągwami" czy "cotusiami", ale z racji tego co robimy wcześniej czy później każdy z tych terminów czeka ten sam los. Ja mówię "no pasaran" już teraz, bo jeszcze na razie nie jest u nas tak, jak w Stanach czy Wielkiej Brytfanii, jeżeli idzie o psychozę na punkcie tego terminu -- ale niewiele brakuje.