W dniu 25 lutego 2015 14:05 użytkownik TeMPOraL temporal.pl@gmail.com napisał:
Może zastanówmy się dlaczego to już nie działa? 20 lat temu, wszyscy się znali na klatce schodowej. Dzisiaj najprawdopodobniej nie znasz większości Twoich sąsiadów kompletnie
Wiń rozpowszechnienie się telefonu i - nieco później - Internetu. Dzięki tym narzędziom przenosząc się w inne miejsce nie musisz zrywać bezpośredniego, real-time kontaktu ze swoją dotychczasową lokalną społecznością; nie masz więc potrzeby tworzenia nowej. (...)
Czy to dobre czy złe... szczerze mówiąc, nie jestem fanem tego status quo, bo jakość życia w mieście cierpi na tym, że sąsiedzi nie żyją ze sobą w komitywie.
O to to. I zgadnij co jeszcze -- spada bezpieczeństwo. Bo jeśli sąsiedzi Cię znają, prawdopodobnie wezwą policję, jeśli zauważą, że nagle jacyś obcy ludzie wynoszą z Twojego mieszkania meble ;) A dzisiaj jest tak, że w biały dzień podjeżdża dostawczak, czerech kolesi wynosi wszystko z mieszkania, udając, że to przeprowadzka ;)
i nagle widzisz potrzebę monitorowania ich każdego kroku -- czy to nie jest dziwne?
No tego nie powiedziałem. W sumie nie widziałem nikogo argumentującego, że ma potrzebę ciągłego monitorowania sąsiadów ;).
No jak rozumiem, Dominik to właśnie proponuje.
Wyobraź sobie, że jutro rano do biura przychodzi pracownik z HRu i oznajmia,
Nie, nie. To jest zły przykład moim zdaniem. Firma to co innego. Z firmy możesz się zwolnić. Ze społeczeństwa trochę trudniej. Kontrola pracownika to zupełnie co innego niż inwigilacja na ulicach.
True, ale celem tego przykładu było zilustrowanie, że ludzie zmieniają swoje zachowania wiedząc, że są one obserwowane, i to w taki sposób, który psuje sens tejże obserwacji.
To prawda. Jednak pewne badania są etyczne, pewne nie są. Być może gdybyś (inb4 NWO) wszczepił 100 osobom bez ich wiedzy chip śledząco nagrywający -- byłyby fajne wyniki na super artykuł naukowy. Ale jednak tego nie robimy ;)
Że tak pojadę semi-Godwinem: badania doktora Mengele też z medycznego punktu widzenia dostarczyły jakichś cennych informacji...
Wyciągając losowe narzędzie permanentnej inwigilacji, które teraz przyszło mi do głowy - ALPR do odcinkowego pomiaru prędkości.
Mimo wszystko to jest trochę inna sytuacja niż z kamerami monitorującymi pieszych na chodnikach: - nie musisz być kierowcą, zatem masz w sumie łatwą możliwość totalnego uniknięcia tych urządzeń, - ALPR nie rejestruje *Ciebie* wewnątrz samochodu, tylko sam pojazd (OK, być może strzela jedno zdjęcie, jeśli jedziesz za szybko, ale to jest jedno zdjęcie, a nie zapis wideo z wnętrza samochodu z całej Twojej jazdy autem).
Ale tak, zgadzam się, że też można na to patrzeć jako na zagrożenie dla prywatności. Znów, kwestia zysków i strat. I tu wydaje mi się wychodzi jednak inaczej niż w przypadku inwigilacji pieszych.
Also, zawracając do wcześniejszego punktu - "prywatność jest dobra bo totalitaryzm" jest OK argumentem. "Prywatność jest prawem człowieka" - tego nie kupuję.
To już temat na zupełnie inną dyskusję IMHO. Ale szkoda, że tego nie kupujesz. W sumie to prywatność moim zdaniem bezpośrednio związana jest z indywidualizmem, integralnością i uznaniem praw poszczególnych ludzi. Bez tego masz totalitaryzm, taki najgorszego sortu. Moim zdaniem to implikuje kompletne nieliczenie się z życiem jednostki.
Tak streszczając to w dwóch punktach, osobiście widzę to tak:
- kompletne rozwalenie jakichkolwiek relacji społecznych opartych na
zaufaniu, sąsiedztwie, samoorganizacji,
Tak jakby kryptoanarchia do tego nie dążyła, blokując jakąkolwiek możliwość tworzenia wspomnianych relacji nawet w założeniu przez rozwój metod nie wymagających do działania komponentu zaufania ;).
To chyba jakieś inne książki o anarchizmie czytałeś. Bo w moim rozumieniu podstawą anarchii jest samoorganizacja ;)
W ogóle: z mojej strony pass. Nie mam już nic do dodania ;) Zwłaszcza po mailu enkiego, który świetnie to podsumował i jeszcze dostarczył fajne linki do poczytania.