W dniu 2015-08-11 o 00:42, Dominik Tabisz pisze:
bardzo ciekawe są te pomysły dotyczące bezpieczeństwa - automatyczne ladowanie, no fly zone. Problem, który postawiłem, czyli identyfikacja fruwadełka znalazł tu dość ciekawą propozycje rozwiązania. Na diodę migającą i nadającą numer fruwadełka nie wpadł bym ale jakiś taki świetlny transponder to może być droga.
Powtórzę jednak swoje pytanie:
Jak to wygląda z perspektywy Kowalskiego, któremu helikopterek/dron zawisł naprzeciwko okna?
Lotnisko sobie może drony łapać, strzelać do nich - cokolwiek chce, bo i paragraf sobie znajdzie i poparcie służb. Niemniej Kowalski nie jest lotnisko i nie ma tak wielkich uprawnień.
W teorii można drona z wiatrówki/dwururki ale to zagrożenie dla otoczenia (i być może wyrok). Jak obecnie mogę *legalnie* i *bez stwarzania zagrożenia* przegonić/zlikwidować cudzego drona zanadto zbliżającego się do moich okien? Czy istniejące przepisy dają mi realne szanse obrony czy coś tutaj jest jeszcze potrzebne.
Może do tego programowego no-fly zone / wirtualnej siatki należałoby dodać jakaś możliwość odbioru sygnału "trzymaj się z dala od mojego okna/mojej działki" - coś jak żądanie "do not track" albo "zachowaj cisze". Wiem - brzmi jak "po moim niebie on lata" ale problem cudzych kotów/rac/helikopterków/piłek na balkonie jest realny. Siatka nie zawsze go rozwiązuje.
Rozumiem stanowisko Rysia - drony jako narzędzie oporu obywatelskiego przeciw władzy i korporacjom czyli regulacje be a drony cacy. Niemniej nie zgadzam się z tym stanowiskiem aczkolwiek z zupełnie innych powodów niż wielkie służby i korpo wietrzące terroryzm czy obywatelski opór.
Pozdrwiam Dominik
P.S. Moje sceptyczne podejście do dronów wynika głównie z obserwacji skutków marketowej pirotechniki. Za wiele rac spadło mi na balkon, czy rąbnęło tuż przy oknach. Zaczynam się zastanawiać czy propozycja diody nadającej sygnał - numer rejestracyjny drona nie byłaby rozwiązaniem problemu rac, które w razie nieszczęśliwego wypadku powodują pożar.
Myślę mniej więcej w tą stronę: wywalić całą pirotechnikę a w zamian sprężyną lub sprężonym powietrzem wyrzucać w górę diodę ze źródłem zasilania i spadochronem. To ma świecić tylko przez czas opadania, ale dostatecznie jasno by konkurować z pirotechniczną rakietą sygnałową. Niby to będzie cięższe od tekturowej czy plastikowej łuski - to jest problem. Ale w zamian może być mniejszym zagrożeniem pożarowym. No i mniej niespodzianek typu proch co namoknie. I teraz znowu wracamy do problemu bezpiecznych dronów i przepisów bo ten mój pomysł to wszak pogranicze - obiekt wznosi się w powietrze i powoli opada. Nie do końca kontrolujemy gdzie spadnie.
General mailing list General@lists.hackerspace.pl https://lists.hackerspace.pl/mailman/listinfo/general
Co do transpondera - jeśli ułatwi mi przy okazji znalezienie zagubionego modelu - za. Tylko wtedy musiałby być radiowy. I DOBROWOLNY. Jego masa byłaby porównywalna z LEDowym. Ale to ma sens tylko przy latadłach gdzie transponder nie stanowi 10% masy latadła, tylko znacznie mniej. Inaczej wydajność bierze w łeb, a pożytek z tego żaden. I wierz mi, w tej materii nie jestem jaroszem.
Pomysł ustandaryzowania radiolatarni "no fly zone" wydaje się fajny, ale w przeciągu kilku lat niespecjalnie wykonalny. Pozostaje też kwestia rodzaju latadeł które miałyby to wspierać, bo użycie tego rozwiązania wymaga całkiem zaawansowanego autopilota na pokładzie. No i wytyczenie zbyt wielkiej takiej strefy w pobliżu domów może prowadzić do nadużyć. Wkurzyłbym się, gdyby sąsiad wytyczył taką strefę nie tylko nad swoją, ale też nad moją działką. Lub na terenie sąsiadującego lotniska modelarskiego.
Zapytam więc wprost. Spadł Ci w życiu chociaż jeden helik/czteropierdziak/samolot/whatever na balkon?
Jeżeli tak, to paragraf zezwalający Ci na użycie siatki się znajdzie: http://forumprawne.org/prawo-rodzinne-opiekuncze/44684-przestrzen-powietrzna... Typowy czteropierdziak z MM czy innego Euro nie ma w starciu z siatką szans. I jest to wg mnie całkiem sensowne rozwiązanie. Pierwsze które sam osobiście zastosowałbym wobec latadła wścibskiego sąsiada. Jeżeli dron wścibskiego sąsiada jest poza zasięgiem siatki, to siatkę można.... spuścić z drona. Ze względu na to, że kamery są w nich raczej montowane od spodu. Oh wait, nie czas na przyjemności...
Jeżeli chcesz no-fly-zone tu i teraz - też jest rozwiązanie i to całkiem skuteczne. Jammer. Albo stacja radioamatorska, która za takowy mogłaby robić. Oh wait...
Analogia do pirotechniki, jest nietrafiona, bo: - podpada ona pod odpowiednie przepisy i za niebezpieczne jej użycie również można oberwać. Częściowo z tytułu prawa lotniczego (vide latające "lampiony szczęścia", które na dobrą sprawę wystarczyłoby ZGŁOSIĆ do lokalnego ATC). Zarówno fajerwerki jak i latadła podpadają również pod prawo własności gruntu (i przestrzenii nad i pod nim). Nie zdziwiłbym się, gdyby ta własność dotyczyła akurat 150m AGL. - Zamieniając pirotechnikę na wystzelenie diody LED przez sprężynę - no sorry gregory, ale likwidujesz jej esencję. Plus kolejny problem, o którym wspomniał Cyber.
Spróbuj polatać chociaż na symulatorze - może zmienisz zdanie na temat modeli latających i przestaniesz wrzucać wszystko do jednego worka.