W dniu 01.10.2014 o 17:37, Jakub Kramarz pisze:
Mogę, na koniec, zadać niewygodne pytanie dlaczego Docker?
Ja bym się do tego pytania dołączył i je rozszerzył na "dlaczego nagle ludzie oszaleli na punkcie tego dockera?". Seriously, widziałem artykuły w wielu portalach netowych o tym, wychwalające że to nowa "najlepsza" metoda deploymentu softu na pingwina i (n+1 raz), że rpmy itp systemy paczek są złe i umrą, a wszystko pisane z perspektywy jakiegoś głupiego pseudo developera piszącego całe życie na windowsy i usiłującego przenieść tą mentalność do naszego systemu.
Koniec końców, żeby mi nikt nie zarzucił że hateuję bez powodu to postanowiłem to poznać. Poczytałem co na oficjalnej stronce piszą, wypróbowałem emulowane środowisko tutorialowe i dopiero wtedy zobaczyłem jak wielkie to zło może być. To powoduje instalowanie setek megabajtów lub i więcej kawałków obcych dystrybucji (głównie zło-buntu z tego co widziałem), bez jakiegokolwiek planu na security update tych pośrednich paczek i kompletnie poza managerem paczek natywnego distro, o potencjalnych problemach wynikających z takiej hybrydy nie wspomnę (i wewnętrznego fuj jakie normalne distro będzie miało po zainstalowaniu w nim fragmentów zło-buntu).
Zgodzę się, że rpmy i podobne tworzy się morderczo ciężko i że może być trochę zachodu, żeby zebrać wszystkie potrzebne libki na przestrzeni kilku dużych distro, które chce się supportować jeśli chce się po prostu zipa z binarką i libkami zrobić (doświadczyłem tego osobiście jak chciałem niedawno przygotować love2d do spakowania, żeby chodziło na suse, fedorze i debianie, jak wszystkie libki z suse miałem przygotowane to okazało się, że fedora potrzebuje z 10 dodatkowych więcej), ale ten cały docker to nie jest rozwiązanie, a co najwyżej taśma klejąca IMO.
Chętnie usłyszę argmenty przeciwko powyższej tezie, ale pod warunkiem, że nie będą podszyte windowsową mentalnością, że dev chce zrobić raz binarkę i jej nigdzie nie testować poza swoją własną maszyną.