Cześć,
o matko... dużo tego. Będę ciął.
Dnia wtorek, 24 lutego 2015 21:53:56 Dominik Tabisz pisze:
(...) I zwłaszcza urzędnika bym inwigilował, nawet elektroniczną obrożą w razie potrzeby ;)
No może bez przesady. ;)
A na serio, nie "zwłaszcza". Inwigilację obywateli przerabiano w XX wieku, nie podam konkretów, bo mi z Godwina ktoś zaraz.
Ale teraz chcę by wynik takiej inwigilacji urzędnika był dostępny nie tylko dla "nad-urzędnika" ale i dla "pod-urzędnika". Wręcz wony dostęp dla każdego zainteresowanego. Zgoda powstaje tu strefa dyskusyjna na ile publiczna ma być przykładowo sprawa zasiłku z mopsu dla samotnej matki w bloku obok ale to nieco inny wątek od generalnej zasady patrzenia urzędnikowi na ręce.
Tak. Może inaczej: nie interesuje mnie, czy Kowalski jest "nad-" czy "pod- urzędnikiem". Jest obywatelem, ma prawo kontrolować pracę urzędu.
Myślę, że istota sporu o monitoring obywatela nie ujmuje jednego szczegółu: Inwigilacja była, jest i będzie. Padł trafny komentarz, że to nie będzie jeden mocher tylko grupka mocherów - tak to mniej więcej działa. Dodawanie jednego szczebla trudności typu "łazić za kimś tak, automatycznie filmować nie" to żadna przeszkoda dla "złych ludzi".
Mylisz się. To zasadnicza przeszkoda. Gdyby to nie była przeszkoda dla "złych ludzi", to służby nie naciskałyby na więcej możliwości elektronicznego nadzoru. A naciskają. Czemu? Bo nadzór elektroniczny jest tańszy i łatwiejszy.
Carska bezpieka miała swoich szpicli osobowych, dziś zastępuje to podsłuch ot inne narzędzie.
I to jest argument za monitoringiem... jak?
Czy może jest to mój ulubiony argument z cyklu "taki jest świat, nic z tym nie zrobimy"? Jeśli tak, to po kiego cała ta dyskusja?
Dla mnie generalnym problemem jest to, iż wszelkie próby ograniczania monitoringu tylko pogłębiają dysproporcje siły.
Bullshit.
Specsłużbom i tak będzie wolno. Chcę by szary obywatel miał takie same możliwości prawne i techniczne (stąd pomysł - jest kamera to wynik jest publicznie dostępny). efektem ubocznym mojego pomysłu jest oczywiście ograniczenie pewnych praw do wizerunku czy własności intelektualnej ale to jest tylko pozytywny efekt uboczny. (Gdy powstanie nagranie jest ono wolno dostępne, coś jak Creative Commons, share alike).
Obywatel nie będzie miał miliardowego budżetu. Obywatel nie będzie miał dostępu do danych tajnych. Obywatel nie będzie miał sztabu setek czy tysięcy analityków.
Twój pomysł doprowadzi do tego, że nie tylko służby będą miały nieograniczony dostęp do pełnej inwigilacji każdego obywatela, ale każda większa organizacja (np. korpo) również taki dostęp uzyska.
Przy dysproporcjach sił i środków, to się ZAWSZE obróci przeciwko obywatelowi.
Absolutna dystopia.
Nawet tu widzę głosy nie dostrzegające pozorów wolności w prywatności. To nie chodzi o to, czy się drapiesz po zadku / liżesz z dziewczyną tylko o to, czy *wolno* Ci to robić, i czy masz *prawo do nie przeszkadzania Ci przy tej czynności*. Póki bawisz się w prywatność w miejscach publicznych możesz nie dostrzec, że tu ważniejsza jest dyskusja o Twoim prawie do drapania/lizania niż kwestia tego, czy ktoś to zobaczy. Ot łatwo pomyśleć "nikt nie widzi, to jest dobrze" potem okazuje się, że ktoś widzi i jest wielki problem szpiegowania.
Co.
Prywatność jest prywatnością. Jest wartością samą w sobie. Niezależnie, czy polega na postawieniu kamerki w Twoim krzaczku w domu, wbiciu na Twojego lapka i przejęciu kontroli nad jego webcamem i mikrofonem, czy na potężnej sieci kamer w mieście, dzięki której można Cię śledzić 24/7 bez nakazu i bez Twojej wiedzy.
Sam blokuje kamerki, keyloggery, statystyki w *moim* sprzęcie. A to dlatego, że sprzęt jest *mój*. Czym innym jest widoczność mojego IPka jak się zaloguje na jakieś forum a czym innym że moja przeglądarka nie nosi wszędzie dowodów osobistych w stylu ciasteczk z fejsbuka. Czym innym jest, że mnie widać na kamerze, a czym innym, że mam kominiarkę/kamuflaż miejski uniemożliwiający automatyczne rozpoznanie twarzy. Ale to znowu *moja gęba* i moje prawo, co nie zmienia prawa danego terenu do zarejestrowania, że jakiś taki cichociemny menel się tu szwendał.
Na prywatnym terenie sprawa prywatnego właściciela. Ale teren publiczny? Wara od monitoringu, tak samo jak wara od podsłuchiwania telefonów i czytania poczty bez nakazu sądowego.
Nie będę chodził w kamuflarzu po mieście! Gdzieś tu się komuś popierdoliły pryncypia! To jest odpowiedzialność zbiorowa -- dlatego, że ktoś kogoś okradł czy pobił, ja mam się zgadzać na naruszanie mojej prywatności?
No pasaran!
Rysiu naciska na bezużyteczność monitoringu - myślę, że monitoring z nierównym prawem dostępu nie służy nikomu. A gdyby zrównać łatwość dostępu?
Ni chuja to nie zadziała. Nie chodzi o dostęp do tej konkretnej kamerki nawet. Chodzi o możliwości przeszukiwania danych, ich analizy, łączenia i wyciągania wniosków. I przewidywania.
Takie możliwości są daleko poza zasięgiem zwykłego Kowalskiego, ale spokojnie w zasięgu dużych korpo. Danie jeszcze im dostępu do monitoringu miejskiego? Chyba kogoś poróżniczkowało!
Spójrz - widzisz, że w markecie jest Twoja unielubiona znajoma to idziesz na bazar by jej nie spotkać. Teraz możliwość uniknięcia masz tylko, jak ją zobaczysz i poznasz na tyle wcześnie, że skręcisz w bocznoą uliczke. A jak coś zgubisz - komu się będzie chciało przeglądać taśmy z kamer dla Twojego parasola/plecaka? (Tobie będzie się chciało, bo to Twój plecak). Znam to lenistwo z poważniejszych spraw typu kradzieże i zagryzienia zwierząt - nikomu się nie chce.
I w celu uniknięcia totalnie nieistotnej nieprzyjemności spotkania nielubianej znajomej naprawdę masz ochotę wystawić się na to, by ta sama znajoma siedząc sobie w domu mogła śledzić Twój każdy ruch na kamerach monitoringu miejskiego, jak jej coś odwali?
Czy Ty jesteś pewien, że nic nie brałeś?
Sam miałem kolizję z radiowozem, pod kamerą monitoringu. Na początku straszyli bóg wie czym, uprowadzili z miejsca wypadku. Zmiękła im rura jak dowiedzieli się, że moje położenie jest monitorowane a mój telefon zadzwonił do policjanta najstarszego stopniem.
Gratuluję. Monitorowanie władzy != monitorowanie obywateli.
Mieli dostęp do nagrania z kamer, puścili po kilku godzinach i po sprawie. Czyżby na nagraniu zobaczyli, że to nie ja za późno odbiłem w bok, tylko oni nie spojrzeli w lusterko i skręcili w lewo bez kierunkowskazu właśnie w momencie, gdy ich wyprzedzałem? Tego nie wiem, bo nie mogłem obejrzeć nagrania - nie mogłem przeanalizować swoich błędów.
Cieszę się, że masz swoje anecdata na poparcie swoich tez. Ja na poparcie swoich mam to, że monitoring nie zwiększa znacząco bezpieczeństwa[1]. Jest nadużywany[2]. Powoduje konkretne efekty psychologiczne[3].
Won mi z monitoringiem.
[1] http://www.theguardian.com/uk/2008/may/06/ukcrime1 [2] http://blogs.wsj.com/washwire/2013/08/23/nsa-officers-sometimes-spy-on-love-... [3] http://www.goodtherapy.org/blog/watch-out-psychological-effects-of-mass-surv...