W dniu 25 lutego 2015 00:47 użytkownik TeMPOraL temporal.pl@gmail.com napisał:
On Tue Feb 24 2015 at 23:53:36 Jarosław Górny jaroslaw.gorny@gmail.com wrote:
W dniu 24 lutego 2015 22:31 użytkownik TeMPOraL temporal.pl@gmail.com napisał:
On Tue Feb 24 2015 at 21:54:52 Dominik Tabisz d.tabisz@gmail.com wrote:
Nawet tu widzę głosy nie dostrzegające pozorów wolności w prywatności.
O to to! Kompletnie zapomniany wątek w temacie prywatności!
Znaczy, że jak? Prywatność to pozorna wolność. A permanentna inwigilacja to prawdziwa wolność? Bo nie rozumiem…
A ja nie rozumiem dlaczego prywatność ma być wartością samą w sobie.
Hmm... no i chyba coraz mniej ludzi ma to poczucie, stąd przyzwolenie na inwigilację.
Mnie ona wydaje się być przejściowym efektem urbanizacji. To nie jest tak, że jak żyłeś 200 lat temu na wsi, to miałeś jakąkolwiek prywatność w lokalnej społeczności...
I tak i nie. Jak poszedłeś pasać owce, to tam nie było kamer. Za stodołą też nie było. To po pierwsze. A po drugie, jak sam zauważasz "w lokalnej społeczności". Oczywiście Twój sąsiad wiedział o Tobie prawie wszystko. Ale chłop ze wsi oddalonej o 20 km prawdopodobnie nie miał pojęcia o Twoim istnieniu. Nie mówiąc o człowieku z sąsiedniego województwa.
I tu mała dygresja odnośnie dawnych "układów" społecznych: nie było globalnego monitoringu, a różnego rodzaju funkcje nadzoru / pomocy / kontroli w lokalnej społeczności opierały się na sąsiedzkich relacjach. I samoorganizacji. Może zastanówmy się dlaczego to już nie działa? 20 lat temu, wszyscy się znali na klatce schodowej. Dzisiaj najprawdopodobniej nie znasz większości Twoich sąsiadów kompletnie i nagle widzisz potrzebę monitorowania ich każdego kroku -- czy to nie jest dziwne?
na każdego złego agenta monitorującego ludzi można dać trzy przydatne badania naukowe, jakie mogą wyniknąć z obserwacji zachowań ludzi "w naturalnym środowisku", etc.
W etycznych badaniach socjologicznych, przedmiot badania wyraża zgodę Kompletnie nie kupuję tego argumentu.
Dlatego badania socjologiczne są często o kant d**y rozbić. Ludzie zmieniają swoje zachowania jeśli wiedzą, że są w danej chwili badani.
Tak, ale czy to usprawiedliwia inwigilację? Czy potencjalne korzyści z jakichś badań socjologicznych mogą podważać nasze prawo do prywatności?
Wyobraź sobie, że jutro rano do biura przychodzi pracownik z HRu i oznajmia,
Nie, nie. To jest zły przykład moim zdaniem. Firma to co innego. Z firmy możesz się zwolnić. Ze społeczeństwa trochę trudniej. Kontrola pracownika to zupełnie co innego niż inwigilacja na ulicach.
Patrząc na to wszystko, coraz bardziej skłaniam się ku poglądowi, że "prywatność albo rozwój ludzkości - wybierz jedno".
A moim zdaniem to jest całkowicie fałszywa alternatywa.
No właśnie nie jestem przekonany. Zanik prywatności wydaje się być naturalną konsekwencją technologii, które rozwijamy i nie widzę sposobu na to, by zapewnić oba na raz. Choćbyś nie wiem jak się starał, zawsze będa jakieś metadane, zawsze będą jakieś side channele - jedyny sposób by zabrać rządom, korporacjom i ex-partnerom możliwości dowiedzenia się o Tobie wszystkiego to zabronić jakiegokolwiek zbierania jakichkolwiek danych za pomocą czegoś innego niż Mark II Eyeball. To może wróćmy od razu do XVI wieku?
Hmm, no nie. Twoja argumentacja jest mniej więcej w stylu: "skoro nieunikniona jest utrata części prywatności, pozbawmy się jej całkowicie". Moim zdaniem każde takie zagadnienie to jest kwestia bilansu zysków i strat. Przykładowo, jaki jest sens centralnej bazy pacjentów, z historią chorób, leczenia? Wiadomo, że istnieje ryzyko wycieku tych danych. Ale jest potencjalny plus -- lepsza organizacja, możliwość łatwego przenoszenia się między placówkami, możliwości lepszej diagnostyki -- bo lekarz może zajrzeć do pełnej historii, itd. I możemy teraz dyskutować, co przeważa w tej sytuacji.
Stąd, zastanawiam się - i żeby nie było, nie jestem do tego całkowicie przekonany, ale rozważam tę możliwość - czy nie lepiej byłoby po prostu wziąć to wszystko na klatę, potraktować brak prywatności jako fakt dokonany i pozwolić społeczeństwu przeorganizować się w świecie, gdzie (ponownie) ciężko jest cokolwiek ukryć?
No tak, chodzi o to, że przeciwnicy permanentnej inwigilacji widzą w takim układzie znacznie więcej strat niż zysków. W zasadzie to same straty ;) Tak streszczając to w dwóch punktach, osobiście widzę to tak: - kompletne rozwalenie jakichkolwiek relacji społecznych opartych na zaufaniu, sąsiedztwie, samoorganizacji, - stworzenie narzędzia, które będzie głównie wykorzystywane przez "złych ludzi" przeciwko obywatelowi
Trochę nie chcę tu wywoływać kolejnego tematu-rzeki, ale analogia sama się ciśnie… Tak, danie obywatelom dostępu do permanentnej inwigilacji innych obywateli, zmniejszy dysproporcję sił między władzą a obywatelem dokładnie tak samo jak danie Amerykanom prawa do posiadania broni :P
Popatrz jakie tam u nich małe dysproporcje! Każdy Janusz z wioski w Teksasie z pewnością czuje, że w kontaktach z władzą federalną może gadać jak równy z równym!
No wiesz, prawo do posiadania broni działało u nich dobrze przed wynalezieniem czołgów, pojazdów opancerzonych i broni jądrowej. Teraz trochę już nie ma sensu :P. Niekoniecznie to samo musi się stać w kontekście dostępu do danych.
No właśnie widać, że już to się dzieje. Jak pisał Rysiek -- "szary obywatel" nie będzie miał czasu, pieniędzy ani środków, żeby korzystać z tych narzędzi w taki sposób jak mogą to robić rządy, korporacje, itd.