Niestety moim skromnym zdaniem cała koncepcja nie jest zbyt praktyczna. Jakąkolwiek formę łącza internetowego trzeba wykupić u dostawcy, a dostawca ma pełne dane klienta i wie, gdzie to łącze się kończy, a z tego miejsca wykryć i zlikwidować taki serwer już łatwo, jeśli ktoś bardzo chce. A jak nie chce, to może po prostu pognębić właściciela, przy założeniu, że ci "źli ludzie" to agencja rządowa.
Chyba, że by zastosować Tora do tego, ale to wolny kanał i w praktyce przy jego zastosowaniu mija się z celem zakopywanie takiej maszyny gdzieś w szczerym polu, jeśli Tor spełni swoje zadanie, to zlokalizowanie fizyczne i tak jest niemożliwe, a jakby się dało zlokalizować, to z powyższych przyczyn już wiele nie pomoże. Od biedy też zwykły DOS skutecznie go zneutralizuje.
Z zasilaniem byłoby łatwiej, ale też mały problem. Akumulatory byłyby niepraktyczne przy konieczności ładowania takiego ukrytego serwera, chociaż na sprzęt w rodzaju Raspberry Pi by się nadały. Wszelkie alternatywne źródła stanowiłyby w praktyce znak drogowy "hej, tu jest zakopane urządzenie elektryczne".
Do tego strasznie mi się pomysł kojarzy ze słynnymi serwerami na UAV, o jakich mówili twórcy The Pirate Bay nie tak dawno temu.