Siedzę dzisiaj w robocie na gościnnym kompie, muzy bym posłuchał, ale
przerywać robotę i ściągać vlc mi się nie chciało/nie było czasu.
No ale był blender.
Wlazłem więc w blendra, wrzuciłem utwory do track editora, no i
słuchałem sobie toola godzinkę jak nic.
Wideo też odtwarza. I playlisty można robić.
Retusz fotek też w blendrze nieźle idzie. I malować się da. Szkoda że
bez warstw tylko.
Jestem zdumiony tym jak ten soft potrafi wchodzić w interakcję z danymi,
czasem się łapie na tym że czeszę foldery na dysku z jego wbudowanego
file browsera.
To cudo zaczyna zahaczać o desktopowy system operacyjny :P