rysiek:
Dnia piątek, 9 maja 2014 14:18:58 Piotr Szotkowski pisze:
Problem z tą analogią jest taki, że to chyba nie było zgłoszenie „wpatruję się świdrującym wzrokiem w swoją przeglądarkę i wszystko wskazuje na to, że Państwa strony nie mają zielonej kłódeczki”.
W analogii z sąsiadem mamy sytuację „sąsiad miał uchylone drzwi, więc wszedłem, przejrzałem papiery na biurku i sfotografowałem co ciekawsze, po czym wyniosłem telewizor do siebie i doszedłem do wniosku, że chyba faktycznie nie zamknął drzwi”. Dlatego ta analogia jest dość ryzykowna. :)
No właśnie -- przejrzał papiery? Wyniósł telewizor? Czy zajrzał, stwierdził, że sąsiada nie ma i dał mu znać?
Nie mam pojęcia, dziennikarskie „Włamał się na stronę. Niczego nie wykradł, a swój sposób działania opisał i wysłał do toruńskiego magistratu. Przy okazji podpowiadając, jak poprawić zabezpieczenia.” może znaczyć cokolwiek.
Bez względu na to, co konkretnie zrobił, chciałem zwrócić uwagę na ryzyko analogii z mieszkaniem – bo łatwo jej też użyć przeciwko argumentom „ale to było tylko niewinne sprawdzenie, czy luka faktycznie istenieje” („czyli to tak jakby włamać się do sąsiada, żeby sprawdzić, czy zamka nie da się otworzyć spinaczem?”). Bardzo kusi używanie tej analogii w tłumaczeniu tego typu rzeczy osobom mniej technicznie kompetentnym, ale może ugryźć w tyłek.
— Piotr Szotkowski