Akuratnie może nie jest to praktyka powszchna w PL (małe i biedne NGOsy są zwykle) ale i u nas się zdarza że organizacje zatrudniają na etatach "funkcyjnych" - od PR, księgowości, administracji. HSy nie powinny być jakimś wyjątkiem.
Samo utrzymanie przestrzeni - cały wysiłek organizacyjny typu rachunki, logistyka, konserwacja infrastruktury - jest zadaniem absorbującym. Można go robić kolektywnie - ale jeśli jedna/kilka osób zrobi to efektywniej, to czemu im nie zapłacić za to? Mowa oczywiście o pracy w odpowiednim wymiarze czasu i wykonywanej porządnie. Niektórzy lubią takie robótki administracyjne, a co ważne, zdejmuje to innym, członkom część "nudnych" obowiązków z głowy i z kalendarza, a uwolnione w ten sposób zasoby mogą przeznaczyć na swoje projekty.
Absolutnie przeciwny jestem płaceniu za pomysły, zy projekty - HSy powinny być miejscami wolnego, otwartego przepływu idei, z czym pieniądz się kłóci. Powinno w nich zostać również dość miejsca na działalność wolontaryjną - a zatrudnieni/opłacani mogą być ci, którzy faktycznie wpływają na "wzrost wydajności" przestrzeni.
Kwestię finasowania poruszę potem, bo późno i niewygodna komórka, rzucę tylko tyle że spółdzielnia (firma) a kolektyw (organizacja) to sprawy bardzo różne, choć z podobnego pnia. IMHO HSy nie powinny prowadzić dzialnosci komercyjnej, li i jedynie bilansując się z pozarynkowych źródeł. Wiem, wizja conieco utopijna, ale pomarzyć warto...
Temat bardzo na plus, na pewno jeszcze coś tu zapostuję, jak czas pozwoli.