2014-08-14 0:39 GMT+02:00 Dominik Tabisz d.tabisz@gmail.com:
Ciekawe czy by to urządzonko działało, gdyby je całe zamknąć w chłodzonym porcelanowym bąblu i mierzyć tylko pęd całego układu? Stawiam takie wyzwanie, bo pamietam 2 alternatywne tłumaczenia zjawiska. Jedno z nich mowiło o rozgrzaniu się ścianki ustrojstwa - to może spowodować minimalne parowanie metalu, z którego ustrojstwo złożono, ergo minimalny ciąg. Jeżeli "sprawny" i "niesprawny" prototyp podobnie się rozgrzewały to mogły wygenerować podobny (mikro)ciąg.
Druga wersja, to odpychanie od wirtualnej plazmy (cząstek spontanicznie powstających z fotonów) - o ile pamiętam NASA testowała już prostsze wersje takiego silnika i ciąg był znacznie niższy.
Załóżmy, że dziennikarze nie przekręcili tłumaczeń twórców tych "silnków", załóżmy też, że silniki działały. Dobra analogią takiego silnika byłby nie tyle wentylator na pokładzie żaglówki, co dmucha w żagle a raczej taki wentylator w *zamkniętym* nadmuchanym baloniku. Wywoła jakiś ruch powietrza w środku, może i wibracje - w teorii balonik może zacząć się trząść. Dzięki niezwykłemu zbiegowi okoliczności, balonik mógł by zacząć "pełzać".
Ale skoro osiagnęlismy efekt "pełzania", to ten sam wentylator bez balonika powinien nam dać łatwiej kontrolowany (i większy) ciąg z pominięciem żagli i baloników. Normalnie ciśnienie na ściankach balonika się równoważy więc trzeba go szpilką skłonić do lotu. Czekam aż jakiś kumaty potraktuje tą rakieto-mikrofalówkę ze szpilki.
Z drugiej strony ten balonik separuje te walniete falowe efekty od zwyklej materii, swiatla, itp. Jak taki silnik zacznie sobie generowac randomowe fale to przypadkiem zrobi mikro-czarna dziure i wpadnie do srodka.
Pozdrowienia