Hej,
W zasadzie to czuję że powinienem był to napisać już od kilku tygodni
i dopiero teraz się zebrałem żeby się rozpisać. Jakoś w październiku
ogłosiłem tygodniowy HS-urlop, bo doszedłem do poziomu, kiedy
okołospejsowe rzeczy stresowały mnie dużo bardziej niż sobie z tym
radziłem. W trakcie tamtego tygodnia tak naprawdę dalej rozwiązywałem
bieżące problemy spejsu (konkretnie, zajmowałem się mediacją) i
ostatecznie sobie nie odpocząłem. Dziś czuję że zaczyna być trochę
zbyt źle i dlatego pozwolę sobie na mały publiczny apel.
Zacznę od uspokojenia: nie, nikt mi nie umarł, nie mam depresji (a
przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo), nie zwolniono mnie, nie
złamano serca ani nie przeżywam żadnego innego prywatnego kryzysu.
Myślę że to bardziej kwestia zarządzania energią: koronka i niskie
temperatury na dworze utrudniają spotykanie się ze znajomymi, mniejsza
ilość słońca powoduje coś na wzór deprechy sezonowej i po prostu mam
mniej energii. W praktyce objawia się to m.in. tym, że gdzie się tylko
da, biorę na siebie mniej zobowiązań i tu zaczyna się pierwszy punkt
mojego "apelu".
Jeśli ktoś zauważy, że zaczynam zawalać spejsowe terminy, przegapiam
wiadomości albo dzieją się inne podobne rzeczy, będę wdzięczny za
wyrozumiałość i (najlepiej prywatne) łagodne zwrócenie mi uwagi. Nie
bierzcie tego do siebie: lubię Was, ziomki, po prostu Telegram nie ma
opcji "oznacz wiadomość jako nieprzeczytaną" a dość często dostaję na
priva Wasze myśli kiedy jestem zmęczony/akurat szykuję się do snu i
potem zapominam odpowiedzieć albo nie chcę pisać krótkiej wiadomości
która może być odebrana jako "na odwal się". Jeśli nie odpisuję a
powinienem, zwróć mi proszę uwagę. Czasem może pomóc też
doprecyzowanie, sparafrazowanie albo ograniczenie swojego
pytania/prośby.
Druga rzecz, która by pomogła przeciwważyć moją zamułę to trochę
pozytywnej energii. Mój aktualny stan złośliwie sprawia, że dużo
łatwiej skupić mi się na negatywach niż pozytywach, łatwiej się
stresuję/denerwuję i ogólnie bywa mi źle. Spejs jednak jest dla mnie
dalej bardzo ważny i chętnie usłyszę, jeśli dzieje się coś dobrego.
Jeśli podoba ci się praca którą wykonuję, widzisz coś fajnego co
mogłoby mnie ucieszyć, daj mi znać. Z przyjemnością na przykład
usłyszę kto nad czym dłubie i jak mu z tym idzie, a krótkie notatki z
sobotnich spotkań też poprawiają mi humor. Jednocześnie jeśli są
jakieś złe wieści, coś ci się nie podoba, komunikując to postaraj się
wziąć poprawkę, że łatwiej mnie aktualnie zaniepokoić. Dlatego mile
widziany jest wyważony ton, nie robienie publicznej dramy oraz
uświadomienie sobie cudzej perspektywy oraz alternatywnych
interpretacji sytuacji przed sformułowaniem do mnie jakiegoś
negatywnego przekazu. O ile ja wiem że świat się nie kończy, nic tak
naprawdę złego się nie dzieje i prawdopodobnie nic nie wymaga mojej
uwagi "na wczoraj", o tyle mój mózg czasami potrzebuje przypomnienia
wprost. Katastrofizowanie naprawdę nie pomaga, bo wtedy
racjonalno-uspokajająca część mojej głowy ma więcej do roboty.
Trzecia sprawa to pomoc w zwiększaniu bus factora spejsu. Na tym
etapie to bardziej kwestia kulturowa HSŁ, niż problem z zarządzaniem
dostępem do rzeczy: do chyba każdego zasobu poza mną uprawnienia
administratora mają jeszcze dwie osoby, a tam gdzie jestem jedyną
odpowiedzialną osobą: albo trzymanie ręki na pulsie dużo mnie nie
kosztuje albo całość roboty jest zautomatyzowana. Chodzi mi bardziej o
kwestię decyzyjności: w sytuacjach gdy sprawa jest niejasna, poproście
o dodatkowe uprawnienia, albo - jeśli decyzja nie jest kontrowersyjna
lub trudna do odwrócenia - pobawcie się w samowolkę. Na forum istnieje
w tym momencie przynajmniej jeden temat, gdzie wygląda na to że nie
doszliśmy jeszcze do pełnego porozumienia i ja po prostu nie wyrabiam
już jako mediator, co może skończyć się tym że wygra ta strona, która
wymaga ode mniej roboty.
Przydałyby się czasem jasne komunikaty nt tego jakie czynności mam
podjąć i na ile to jest ważne. Jakie są przewidywane negatywne skutki
uboczne niezrobienia tego, o co prosisz? Na ile są prawdopodobne?
Przykładowo, czy zależy ci na tym na tyle bardzo, że mój brak zgody
spowoduje ragequita? Kiedy nie dostaję tych informacji, gubię się w
nieskończonej pętli bikesheddingu próbując zadowolić wszystkich
dokoła. Problem jest szczególnie poważny kiedy dodatkowo ludzie dzielą
się swoimi "strong opionions weakly held". Próbujcie znajdować
kompromis beze mnie, starając się zrozumieć (albo dopytać o) cudze
stanowisko i jasno komunikować swoje. W tych dyskusjach, gdzie udział
zbytnio mnie męczy mogę uczestniczyć "z doskoku" - to że się wypowiem
nie oznacza że brakiem dalszych postów daję do zrozumienia, że
zacząłem się zgadzać, temat mnie nie obchodzi albo nie mam nic więcej
do powiedzenia. Czasem po prostu nie mam sił i nie będę wtedy zabierał
głosu, chyba że ktoś mnie wprost przywoła. Najlepiej, gdyby ten ktoś
robił to tylko wtedy, gdy pozostałe instancje zostały już wyczerpane.
Na sam koniec PSA: prawdopdobnie nie jestem jedyną osobą która czuje
się w ten sposób, i właśnie ta świadomość zmotywowała mnie też do
napisania tej wiadomości. Z tego też powodu byłoby super, gdyby w
dalszy obieg poszły te z moich próśb które jest sens stosować także
względem innych. Podejrzewam że pewnie paru innym osobom kończy się
właśnie energia w akumulatorze i dobrze byłoby ją podładować. Dbajcie
o siebie i integrujcie się także bez mojej inicjatywy! Mam wrażenie że
fajnie byłoby na przykład umówić się na wspólne gry online, ale nie
wiem jak to ogarnąć. Jeśli ktoś ma jakiś pomysł i chce go zrealizować
- chętnie udostępnię wszelkie potrzebne narzędzia (np. uprawnienia na
Meetupie) żeby plan się udał :)
I to chyba na tyle. Mam nadzieję że nie proszę o zbyt wiele i idzie
zrozumieć moją sytuację. Z góry wielkie dzięki - nawet jeśli nie za
pomoc, to chociaż za nie pogarszanie problemu.
Pozdro,
d33tah