W dniu 2015-08-10 o 02:37, Tracerneo pisze:
Czytając dyskusję skłaniam się ku temu, aby przyznać ryśkowi sporo
racji. Problemem nie są drony, a to jak sprawa jest rozdmuchiwana
przez media i jak się ona rysuje społeczeństwu w wyobraźni. Regulacje
są potrzebne, to fakt. Byłby to spory problem, gdyby takich regulacji
nie było, ale są i są całkiem dobre. To czego brakuje, to sprawne
sposoby monitorowania lotów tego typu urządzeń (pojazdów
bezzałogowych, dronów) i tego dyskusja tutaj powinna dotyczyć.

Osobiście mnie bardziej ciekawi jak będzie sprawa wyglądać z
autonomicznymi dronami, które pilota nie posiadają kompletnie (e.g.
Amazon Prime), czy trzeba takie maszyny dodatkowo regulować prawnie i
jak bezpieczne one będą z punktu widzenia bezpieczeństwa lotniczego
(oraz kryptograficznego – hakowanie dronów dla darmowych książek
anyone?)

Link very related: http://samy.pl/skyjack/

Link less related, nikogo bezpieczeństwo na drogach nie interesuje:
http://www.kevinklinkenberg.com/blog/s6ktapqql97ymjow0ntmh1rlknl0b3

Co do regulacji prawnych - zgadzam się, że obecne są całkiem sensowne. Z doświaczenia wiem też, że są one całkiem dobrze egzekwowane.
Co do monitorowania - nie zgadzam się. Lotniskowy radar jest w stanie bez problemu zobaczyć bezzałogowe latadło na pewnym pułapie w pobliżu pasa startowego. Owszem, nie obejmuje to przyadku "domorosłego terrorysty", który chce spuścić sąsiadowi niemiłą niespodziankę na trawnik, ale jest to sytuacja znacząco mniej poważna.

Uważam, że problem dotyczy braku wykształcenia i świadomości domorosłych pilotów w tym kierunku. Jeżeli już chcemy się zajmować tym tematem, powinniśmy zastanowić się nad rozwiązaniami które ochronią "domorosłych pilotów" przed nimi samymi w sposób możliwie nieinwazyjny dla tych bardziej doświadczonych. Nad rozwiązaniami które będą pomocne nawet w sytuacji, kiedy zadziałało już pierwsze prawo Murphy'ego. A do takich rozwiązania prawne na pewno nie należą. Zostaje edukacja i rozwiązania techniczne.

Co do edukacji - sprzedawcy mogliby informować kupujących ile pieniędzy lub lat odsiadki kosztuje latanie koło lotniska. Byleby w skuteczny sposób. Oprogramowanie konfiguracyjne do owych dronów również mogłoby spełniać tą funkcję.

Co do rozwiązań technicznych: w ostatnim mailu Radomira zostały podane ciekawe przykłady rozwiązań, które już działają, ale w ograniczonym zakresie:
- Automatyczne lądowanie - w przypadku utraty sygnału/przekroczenia minimalnego napięcia zasilającego/kończącego się paliwa/whatever - wystarczy zapewnić mu dodatkową stabilność i wzbogacić o głośny alarm dźwiękowy, który odstraszy przechodniów.
Dobrym pomysłem byłoby udoskonalenie funkcji return-home, która póki co nie działa dobrze w żadnym autopilocie dedykowanym do heli. Wiele dałbym za autopilota z takim bailoutem - bo utrata orientacji czy awaria łącza RC w locie może zdarzyć się nawet najlepszym.

- Strefy no-fly-zone. Większość "dronów" z MM i podobnych ma GPSa na pokładzie. Niektóre (Phantom) mają nawet wytyczone strefy no-fly - ale tylko na obszarze Chin. Można by uwzględnić możliwość programowania tychże stref przez np. sprzedawcę/importera/whatever, który wpisałby do pamięci strefy CTR lotnisk danego kraju. W tej sytuacji maszyna bez podania hasła nie poderwałaby się w powietrze w takiej strefie, lub miałaby ograniczony pułap lotu. Bardziej zaawansowani użytkownicy mogliby to świadomie wyłączyć. Oprogramowanie konfiguracyjne mogłby podać wielkie, czerwone ostrzeżenie i zrobić pilotowi mini-egzamin przed zdjęciem owego zabezpieczenia :)

A taki SafeSky służy do niczego innego, jak wytyczenia takiej strefy, tyle że w nieco brutalny sposób - bo model bez failsafe'a w takiej strefie po prostu spadnie. Model z autolądowaniem - usiądzie w miarę gładko. Jeżeli oczywiście nie napatoczy się na drzewo.

- Wirtualna siatka. W skrócie - odwrotność no-fly-zone - strefa której dron/model  niemógłby opuścić, wliczając w to pewien maksymalny i minimalny pułap - za wyjątkiem zarządzenia lądowania. W przypadku zbliżenia się do krawędzi latadło sam kontrowałoby sterami tak, aby pozostać w tej strefie - w której z założenia nie powinno być ludzi. Sam chętnie skorzystałbym z tego rozwiązania, chociażby po to, żeby zmniejszyć prawdopodobieństwo skretowania któregoś z większych modeli. Bo to kosztuje i to całkiem sporo.

Co do kwestii bezpieczeństwa - w dzisiejszych czasach szyfrowany link radiowy jest całkiem sensownym pomysłem - nie tak dawno temu słyszałem o przejmowaniu linków RC pracujących w rozproszonym widmie na 2.4GHz. Jeżeli znajdę namiar na artykuł/forum - podeślę. Modele na 35MHz można było przejąć jeszcze łatwiej - wystarczyło mieć nadajnik sporo większej mocy niż prawowity właściciel i znać konfigurację serw podłączonych do odbiornika.
Maszyny z GPSem przejąć jeszcze łatwiej - pamiętacie przypadek sprowadzonego w ten sposób Predatora, bodajże w Iraku? :)
Wystarczy zakłócić GPSa (nie zadziała Return-home) i link radiowy jammerem - a model siada/spada tam, gdzie aktualnie wisiał. Potem wystarczy tylko złapać go w siatkę :)

TL;DR Jeżeli już chcemy się zająć tym tematem - to z głową. Nie przekombinowujmy, nie rozdmuchujmy swagu z mediów, nie narzucajmy sztucznych ograniczeń, bo to do nikąd nie prowadzi.

@rysiek, your're my hero!
-- 
Pozdrawiam,
Lech Perczak
leon.master@gmail.com